group.soluma.pl
Stare afrykańskie przysłowie mówi:
Jeżeli chcesz iść szybko, idź sam. Jeżeli chcesz zajść daleko, idź z innymi.
Nadszedł nowy rok. Czas więc na tradycyjną refleksję w nadziei, że może nareszcie przyczyni się ona do zmiany w nas samych. W politykach i w społeczeństwie obywatelskim Jeśli się ona nie dokona, czekają nas kolejne mroczne lata.
Świadectwo, to już za mało
Po słynnej absencji 27 posłanek i posłów opozycji parlamentarnej 19 grudnia 2019 roku, media społecznościowe zawrzały. Jedni z nas zapałali słusznym oburzeniem, inni starali się tłumaczyć nieobecnych i pomniejszać skutki ich braku w Sejmie, jeszcze inni stwierdzili, że coś w nich pękło i nie będą dalej wychodzić w proteście na ulice.
Staram się zrozumieć każdą ze stron, ale… Moją reakcją było i jest nadal przede wszystkim oburzenie. Nie pomniejszam skutku owej absencji, gdyż gdyby nie ona mógł zaistnieć fakt spektakularny i psychologiczny. Nie akceptuję także niepoważnych tłumaczeń niektórych z nieobecnych. Czasem bowiem lepiej nie powiedzieć nic, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości. Nie podzielam opinii, że oto daliśmy się zmanipulować PiSowi, gdyż rzuciliśmy się na biednych deputowanych, a przecież ich nieobecność niczego nie zmienia. Zmienia, a właściwe powinna zmienić – nasze podejście do nich, ale także podejście do nas samych. Widzimy bowiem, że tylko nasza obecność, presja i głośno wyrażany protest sprawiają, że obie strony sceny politycznej muszą się z nami liczyć. Ta presja musi być jednak zdecydowanie silniejsza i wyrażana naszą znacznie liczniejszą obecnością. Świadectwo, choć potrzebne, to już dzisiaj zdecydowanie za mało. Ono służy głównie nam i naszemu poczuciu spełnienia obowiązku, ale nie ma większego znaczenia dla kierujących pisowskim walcem.
Cztery uwagi do opozycji
Małgorzata Kidawa-Błońska bardzo niefortunnie wybrała moment na wyrażenie swojej opinii o zbyt małej liczebności naszego obywatelskiego protestu. Zrobiła to bowiem w dniu, w którym większość z nieobecnych w Sejmie zaspała, wybrała urlop, a może także przygotowania do świąt. Jej opinia może powodować koszty polityczne, tak jak miało to już miejsce wcześniej w przypadku opinii innych polityków – o konieczności ubezpieczania się, warunkach klimatycznych czy teoretyczności państwa. Zawsze moment okazywał się niefortunny.
Ale pomińmy moment i zastanówmy się nad faktami. Ta opinia skłania bowiem do zdecydowanego zwrócenia uwagi kandydatce do urzędu Prezydenta i całemu niepisowskiemu obozowi politycznemu na jego zaniechania, a także działania i ciągły brak poważnej oferty politycznej.
Po pierwsze. Gdybyście wszyscy myśleli o przyszłości Polski, rozliczylibyście Kaczyńskiego i jego akolitów z rządów sprawowanych w latach 2005 – 2007. Były ku temu powody i mieliście na to całe osiem lat. Wtedy być może lepiej zabezpieczylibyście Polskę i nas, a my być może nie musielibyśmy wychodzić przez kolejne lata na ulice.
Po drugie. To wcześniejsze pomysły koalicji PO/PSL są dzisiaj tak twórczo rozwijane przez „zjednoczoną prawicę”. Oto tylko trzy, bardzo znamienne przykłady:
Pierwsza ustawa represyjna wobec funkcjonariuszy cywilnych służb specjalnych z 2009 roku, w której także zastosowano odpowiedzialność zbiorową.
Pierwszy „rozbiór” OFE.
Pierwszy, niekonstytucyjny wybór sędziów TK.
Po trzecie. Chcę uniknąć, tak dla was wygodnego zarzutu o „symetryzm” i przejdę więc do ostatnich czterech lat. Gdybyście poważniej potraktowali potrzebę walki politycznej i waszej obecności wśród wyborców i gdyby większość z was wyszła poza wygodne i bezpieczne wywiady i oświadczenia sejmowe, konwencje partyjne albo jałowe pyskówki w TVN, w stylu „Mariola walczy w kisielu”, być może inaczej wyglądałby wynik kolejnych przegranych wyborów.
Po czwarte. Mam poważne wątpliwości, czy jesteście w stanie podjąć trudne politycznie tematy, wymagające wizji, odwagi i zrozumienia poziomu wyzwań stojących przed Polską. Nie robicie tego bowiem od 12 lat. Obawiam się, że wasza krótkowzroczność i biznes polityczny ponownie biorą górę nad poczuciem wartości i odpowiedzialnością za wspólną przyszłość. Zapowiadane powstrzymanie destrukcji, bez śmiałej oferty politycznej, pokazującej nam – co po PiSie, to już od dawna za mało, a wy jesteście reaktywni. Powielacie społeczną ofertę „zjednoczonej prawicy”, przez co nie jesteście dla niej konkurencyjni. Wciąż buksujecie w koleinach wyjeżdżonych przez obóz rządzący i nie jesteście w stanie wskazać nam innej drogi, którą moglibyśmy zmierzać wspólnie, żeby budować nowoczesne, przyjazne i kierowane ku pomyślnej przyszłości państwo. Obawiacie się kościoła i podważenia idei kreacjonizmu. Unikacie odważnych społecznie i światopoglądowo decyzji, i w związku z tym nie macie poważnej oferty w kwestii fundamentalnej dla naszej przyszłości – ochrony klimatu. Posługujecie się ogólnikami i hasłami w miejsce konkretnych propozycji. Populizm nadal zastępuje zdrowy rozsądek. Świadoma część społeczeństwa jest wciąż stawiana przez was w sytuacji wyboru mniejszego zła, zamykacie się jednak na głosy ruchów i inicjatyw obywatelskich, które dysponują niemałym kapitałem intelektualnym i organizacyjnym. Odnoszę wrażenie, że utraciliście chęć i wiarę w zwycięstwo, albo, że obraziliście się na nas za waszą zasłużoną przecież przegraną w 2015 roku, albo, że czekacie aż PiS sam się przewróci o własne polityczne decyzje. Na takie zachowania nie ma już jednak od dawna czasu. Tak dalej nie da się uprawiać polityki.
Społeczeństwo obywatelskie
Opozycja parlamentarna jest słaba. Słabe jest jednak przede wszystkim społeczeństwo obywatelskie. I ta druga słabość jest kluczową przyczyną obecnej sytuacji. Przecież partie polityczne są emanacją społeczeństwa – jego poziomu, wiedzy i oczekiwań. Także aktywność obywatelska oraz poziom naszej reakcji na zagrożenia i odbieraną nam wolność, wynika z owej słabości. Przykład Warszawy, mojego rodzinnego miasta, wydaje się reprezentatywny. Uczestniczyłem w wielu ulicznych protestach, także tych ostatnich. Według organizatorów, w środę 18 grudnia 2019 roku, było nas pod Sejmem 15 tysięcy. Mam poważne wątpliwości, ale jeśli nawet tak by było, to w skali miasta liczącego ponad 1,7 mln mieszkańców byłby to ich niecały 1%. To nie jest skala zjawiska, które może wstrząsnąć władzą. Żadna bowiem nie boi się symboli. Każda natomiast boi się realnej siły społecznego masowego protestu.
Dlatego spróbujmy podejść do naszej wspólnej obywatelskiej przyszłości konstruktywnie. Nie uzależniajmy naszej aktywności od zachowania tego czy innego parlamentarzysty lub polityka. Nie wychodzimy przecież na ulice i nie sprzeciwiamy się destrukcji podstaw demokracji dla nich. Oni zbyt często zawodzą i możemy ich wymieniać. Nie robimy tego także tylko dla sędziów. Ci, który są uczciwi i odważni, mam nadzieję że pozostaną niezawiśli i niezależni. Ci, którzy okazali się słabi i tchórzliwi lub cyniczni i nieuczciwi, takimi prawdopodobnie pozostaną. Protestujemy więc głównie dla siebie. Nie dla naszego dobrego samopoczucia, ale dla naszego obywatelskiego bezpieczeństwa.
Co możemy zmienić, żeby nasz protest, w każdym z jego wymiarów, był nareszcie odczuwalny? W jaki sposób osiągnąć „masę krytyczną”? Co się musi jeszcze wydarzyć, żeby nasi współobywatele zrozumieli, że teraz to także ich zaniechania przyczyniają się do spychania Polski na peryferia Europy? Owe zaniechania, sprawią w końcu, że wpadniemy w wyciągnięte po nas łapy Kremla. Naszą biernością, ale także wsobnością pomagamy zakłamanym politykierom „zjednoczonej prawicy”.
Co przed nami?
W maju czekają nas kolejne wybory. Nie mniej ważne od parlamentarnych. Wszyscy musimy więc zrewidować nasze podejście do podejmowanych działań i jak najszybciej znaleźć sposoby współdziałania i racjonalizacji obywatelskiego wysiłku. Mamy szansę na zmianę obecnej sytuacji tylko działając wspólnie i najlepiej w partnerskim dialogu z partiami opozycyjnymi, które muszą jednak kierować się wartościami, a nie politycznym biznesem. Taka współpraca powinna być ożywcza i wzmacniająca dla obu stron.
Musimy jednak poczuć, że wszyscy w tym dialogu jesteśmy wobec siebie partnerami. Że mamy do siebie zaufanie tworzące kapitał społeczny. Tylko wtedy będziemy mogli zbudować rzeczywistą barierę dla dalszej destrukcji demokracji liberalnej i osłabiania naszej pozycji na arenie międzynarodowej, w tym także w organizacjach międzynarodowych. Tylko w takim dialogu będzie także możliwy skuteczny i akceptowany społecznie proces przyszłego reformowania naszego życia politycznego i społecznego. Im prędzej zrozumiemy to my – ruchy obywatelskie i czym prędzej zrozumieją to liderzy partii opozycyjnych, tym szybciej zaczniemy zmieniać naszą rzeczywistość. W przeciwnym razie nadal będziemy zsuwali się po równi pochyłej. Coraz szybciej. Każde środowisko w poczuciu spełniania obowiązku i swojej wyjątkowości, ale każde osobno, a więc nadal słabe i nieliczące się. A nawet, jeśli na chwilę zatrzymamy negatywne procesy, to w niedalekiej przyszłości czekać nas może jeszcze gorszy model rządów, gdyż nie zmienimy niczego w sferze świadomości społecznej i politycznej. Te zmiany muszą być więc naszym wspólnym udziałem. Nie dokonamy ich jednak szybko i w pojedynkę.
Ostatnie lata wszystkich nas chyba czegoś nauczyły. Wczytajmy się więc w mądrość przywołanego na wstępie afrykańskiego przysłowia. Przyznajmy, że jak dotąd nigdzie nie doszliśmy szybko, a tym bardziej nie potrafiliśmy stworzyć warunków, żeby zajść daleko. Jeśli jednak się mylę i nie wyciągniemy z tego właściwych wniosków, to wtedy przyznamy, że obecna władza jest władzą na miarę naszych rzeczywistych możliwości.
Redakcja „Dziennika SEDNO”, którego wydawcą jest Stowarzyszenie Europejska Demokracja – Nadzieja i Otwartość stara się nie ingerować w przekazywane do publikacji materiały. W wyjątkowych przypadkach dokonujemy ich skrótów. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji i korekty, dodawania tytułu, śródtytułów i dokonywania podkreśleń. Prosimy uprzejmie autorów przekazywanych nam materiałów o dbałość o język i formę.
Nie zamieszczamy na naszej stronie materiałów niezgodnych z linią programową Stowarzyszenia określoną w jego Statucie. Nie publikujemy treści, w których stosowany jest język wykluczenia i mowa nienawiści bez względu na to, kogo one dotyczą. Nie publikujemy także materiałów, których celem jest szerzenie ksenofobii, homofobii, rasizmu albo propagowanie nacjonalizmu lub faszyzmu, w każdej ich formie.