Co oznacza dzisiaj wspólnie?

To pytanie nie może już chyba dotyczyć list wyborczych opozycji. Wydaje się, że ta kwestia została ostatecznie rozstrzygnięta. Czy słusznie? Zdania uczonych i wyniki badań są różne. To jednak teoria. Praktyka kolejnych wyborów od 2015 roku pokazuje, że jedność Polskiej Zjednoczonej PRawicy zwyciężała z rozdrobnieniem opozycji. Trzeba sobie jednak powiedzieć otwarcie, że niektóre partie opozycyjne nie przygotowały swoich elektoratów na możliwość jednej listy. Być może dlatego muszą obecnie szukać wytłumaczenia dla swoich decyzji. Jestem bardzo ciekaw jak i czym będą tłumaczyły ewentualną porażkę wyborczą.

Na wynik nadchodzących wyborów wpływ będzie wywierała sytuacja gospodarcza i społeczna, wysoka inflacja, ograniczenia kredytowe, afery i nadużycia władzy, utrata kolejnych środków unijnych i niezadowolenie grup i środowisk, wojna w Ukrainie. To tworzy zupełnie inną rzeczywistość polityczną od tej z roku 2015 czy 2019. Optymizmem napawa, że nawet AGROunia uznawana przez niektórych za kontynuatorkę tradycji Samoobrony, także zauważa, że proponowane przez PiS rozwiązania będą finansowane z pieniędzy społeczeństwa, w tym samych rolników. Nie wiadomo jednak jaki poziom pomocy finansowej może zmienić tę optykę.

Wracając do tytułowego pytania. Powinno ono dotyczyć dzisiaj powyborczej zdolności koalicyjnej KO, Polska2050/PSL i Lewicy. Można zakładać, że tylko szeroki koalicyjny rząd realizujący uzgodniony wspólnie program ma szanse wydźwignąć państwo, instytucje, organizacje samorządowe i obywateli z zapaści społecznej, gospodarczej i kulturowej. Dlatego nie powinniśmy słuchać i reagować pozytywnie na bezpodstawne ataki na tę czy inną partię opozycyjną lub jej lidera. Mam wątpliwości czy ich autorzy są rzeczywiście zwolennikami demokracji i przeciwnikami obecnego modelu sprawowania władzy. Przecież obrażanie Tuska, Hołowni lub Czarzastego nie pomaga w pokonaniu PiS. Wręcz przeciwnie.

Polska Zjednoczona PRawica jest dzisiaj podzielona jak nigdy. Ziobro tworzy kolejny kanapowy byt. Ministrowie i premier kopią się po kostkach. W TJP (d. TK) trwa walka frakcyjna paraliżująca jego prace, co akurat nie jest najgorsze. Ale z ust przedstawicieli rządu wciąż słychać o jedności i gotowości do realizowania „wspólnego programu”. To oczywiście program wspólnych interesów biznesowych i strachu przed odpowiedzialnością karną. Ale owa jedność jest jednak sygnałem dla ewentualnie wahających się wyborców, że tylko PiS i jego akolici mają nieodpartą wolę zwycięstwa. „Kradną, ale się dzielą”. Opozycja jest w ich odbiorze chwiejna i niezdecydowana. Obiecuje, ale póki co nic nie ma. To raczej zniechęca wahających niż zachęca do jej wyboru.

Przed nami jeszcze kilka miesięcy. Nie pozwólmy narzucać sobie narracji dzielącej i szkalującej opozycję. Nie zamieniajmy merytorycznej dyskusji i politycznego sporu w pyskówkę i nagonkę. Nie reagujmy na prymitywne argumenty tych, którzy albo nie rozumieją, że są one szkodliwe, albo wręcz odwrotnie – rozumieją to bardzo dobrze.

Tadeusz Korablin