Czy jesteśmy świadkami końca globalnego systemu bezpieczeństwa?

Przewodnictwo w Radzie Bezpieczeństwa ONZ sprawowane od 1 kwietnia przez Federację Rosyjską, agresora i państwa terrorystycznego używającego atomowego straszaka, na którego czele stoi zbrodniarz wojenny ścigany międzynarodowym listem gończym, nadmiernie uzasadnia tak postawione pytanie. Nie pojawia się ono jednak po raz pierwszy. Jeżeli ONZ nie rozpocznie procesu wewnętrznej reformy, jej funkcja jako elementu architektury bezpieczeństwa międzynarodowego całkowicie zaniknie. W obecnych realiach świata i środowisku jego bezpieczeństwa, utrzymywanie archaicznej konstrukcji RB i sytemu podejmowana przez nią decyzji jest niemożliwe. Pozostaje ona jednym z ostatnich sankcjonowanych międzynarodowo reliktów świata dwubiegunowego i zimnej wojny.

Organizacja zaczęła tracić swoje znaczenie po zakończeniu zimnej wojny. Jej słabość ujawnił wówczas konflikt bałkański, który obnażył słabość procedur i brak skutecznych narzędzi wymuszania podejmowanych decyzji. Dzisiaj jest znacznie gorzej. W obliczu wojny w Ukrainie, nielegalnie najechanej przez stałego członka RB korzystającego z prawa weta, który dopuszcza się zbrodni wojennych i straszy świat bronią atomową oraz wycofuje z procesów rozbrojenia i kontroli zbrojeń, sytuacja staje się szczególnie groźna.

Nietrudno dostrzec, że od lat na znaczeniu zyskują coraz bardziej organizacje regionalne. W warunkach wojny w Ukrainie skuteczne okazują się Unia Europejska i NATO – system europejski i euroatlantycki oraz wypracowywane od lat mechanizmy współpracy obu organizacji. Nie jest oczywiście idealnie. Wiele i wielu z nas oczekiwałoby więcej, ale nie można zaprzeczyć, że pomoc udzielana Ukrainie pozwala jej skutecznie walczyć i mam nadzieję, doprowadzi ją do zwycięstwa.

Jakie z tego płyną wnioski dla Polski. Po pierwsze musimy włączyć się ponownie do głównego nurtu decyzyjnego Unii Europejskiej i wzmacniać naszą integrację w ramach wspólnoty. Dotyczy to także naszej obecności w strefie waluty euro i aktywnego uczestnictwa we wspólnocie obronnej Unii. Po drugie, musimy zakończyć łamanie zasad demokracji, stanowiąc wewnętrzny problem NATO i osłabiając jej solidarność i poziom skuteczności wspólnej obrony. Po trzecie musimy dostrzegać potrzebę równoważenia sojuszy bilateralnych i multilateralnych. Szczególnie w obliczu rosnącej roli Chin, co może powodować coraz większe zainteresowanie administracji amerykańskiej pacyficzną polityką bezpieczeństwa.

Oznacza to jednak konieczność dokonania fundamentalnego przeglądu naszych działań określonych w dwóch pierwszych punktach. Nie stanie się to bez zmiany władzy w Polsce. Nie zrobi tego „zjednoczona prawica”, a tym bardziej nie zrobi tego w koalicji z Konfederacją. Po raz pierwszy od 1989 roku, nadchodzące wybory parlamentarne określą na lata, a być może na pokolenia, przyszłość naszego narodowego bezpieczeństwa.

Tadeusz Korablin