NIE MOŻE BYĆ POWROTU DO POLSKI SPRZED WYBORÓW PARLAMENTARNYCH 2015 ROKU. CO TO JEDNAK ZNACZY?

ore.edu.pl

Kończą się wakacje 2018. Nie był to jednak czas relaksu i wypoczynku, a na pewno nie dla tych, którzy przeciwstawiają się destrukcji demokracji w Polsce. Te dwa miesiące to kolejne etapy tego procesu, który wyraźnie przyspieszył. Pokazuje to trwający właśnie, niekonstytucyjny dobór sędziów do Sądu Najwyższego, stanowiący hucpiarską ucieczkę przed spodziewanym we wrześniu orzeczeniem TSUE, w sprawie ustawy o SN.

Okres lipca i sierpnia, był także czasem intensywnej pracy Sygnatariuszy deklaracji Karta Zasad Środowisk Obywatelskich. Prowadziliśmy intensywne rozmowy z innymi organizacjami i ruchami obywatelskimi. Nawiązywaliśmy kontakty i wymienialiśmy poglądy. 9 września weźmiemy udział w Kongresie Obywatelskich Ruchów Demokratycznych w Łodzi. Był to także okres intensywnych prac programowych. Opracowywaliśmy Tezy do dyskusji na temat dalszej współpracy środowisk, które niebawem ogłosimy. Będzie to zaproszenie do rozmowy o tym, jakiej Polski w przyszłości chcemy? Jaka ma ona być? Jakie miejsce w niej widzimy dla siebie – obywateli? Jaką rolę powinny w niej odgrywać obywatelskie ruchy i organizacje prodemokratyczne? Pytań oczywiście będzie znacznie więcej i będą one się pojawiały w czasie naszych dalszych rozmów. Nie wszystkie problemy będziemy w stanie podjąć.

Już dzisiaj jednak słychać coraz częściej opinię, że nie może być prostego powrotu do Polski sprzed wyborów parlamentarnych 2015 roku. Co to jednak oznacza? Do czego nie może być powrotu? Moim zdaniem musimy bardzo uważać, żeby nie wpaść w pułapkę prostej negacji wszystkiego, z czym mieliśmy do czynienia w Polsce po roku 1989. Nie wszyscy pochwalają liberalizm czy też neoliberalizm. Unikamy nazywania naszej demokracji liberalną licząc na to, że być może przekonamy do naszych racji część elektoratu PiS. Czy jednak nie chcąc drażnić szerokiego kręgu wyborców tej partii nie popełniamy błędu? Jeśli bowiem zanegujemy wartości demokracji liberalnej lub jak się ją nazywa zamiennie w politologii – demokracji konstytucyjnej, zaczniemy się niebezpiecznie zbliżać do stanowiska naszego przeciwnika politycznego. Zanim więc zdecydujemy się na wyrażanie o liberalizmie negatywnych opinii czy też na unikanie używania jego nazwy, zastanówmy się przez chwilę, czym jest liberalizm? Jego najprostsza definicja podawana przez „Słownik języka polskiego” PWN brzmi:

  • tolerancyjny stosunek wobec poglądów lub czynów innych ludzi lub

  • kierunek polityczny opowiadający się za zagwarantowaniem wolności jednostki, mniejszości narodowych, wyznaniowych itp.

Przypomnijmy także czym jest demokracja liberalna. Otóż to rodzaj demokracji przedstawicielskiej charakteryzujący się wolnymi i uczciwymi wyborami oraz pluralizmem politycznym, utożsamianym z demokracją parlamentarną. W konstytucjach państw demokracji liberalnej (konstytucyjnej) zapisano wiele praw i wolności przysługujących ich obywatelom i innym osobom przebywającym na terytorium państwa. Decyzje podejmowane w demokracji liberalnej nie mogą naruszać praw mniejszości (wikipedia.org/wiki/Demokracja_liberalna).

Co więc nam w liberalizmie przeszkadza? Czy nie przeciwko jego gwałceniu protestujemy dzisiaj na ulicach? Przecież nie zależy nam na dalszym pogłębianiu paradygmatu realistycznego funkcjonowania państwa, który ponad wolność proponuje nam argument siły? Nie zgadzamy się, co oczywiste, na stopniowe wprowadzenie zasad demokracji nieliberalnej.

To nie liberalizm stanowi więc problem. Problem stanowi jego stosowanie w praktyce. Pozostawienie szerokiej części społeczeństwa poza możliwościami korzystania z rozwoju Polski we wszystkich jego aspektach. Zaniechanie mechanizmów, za pomocą których państwo powinno przeciwdziałać powstawaniu obszarów wykluczenia i tworzeniu warunków do wzrostu poziomu braku zaufania, we wszystkich jego formach. Musimy powrócić do tzw. społecznego wymiaru rozwoju i funkcjonowania państwa. Nie jest to podejście lewicowe, co chcieliby nam wmawiać przedstawiciele zagubionych i rozdrobnionych obecnie partii o tym charakterze. To właśnie podejście prawdziwie liberalne. Musimy do niego powrócić, gdyż Europa Zachodnia i państwa obszaru euroatlantyckiego prezentowały takie podejście jeszcze na początku lat 90. ubiegłego wieku, a zaczęły je stosować już w latach 50. Przykładem tego niech będą zapisy kolejnych dokumentów strategicznych i raportów eksperckich NATO z tego okresu. Stwierdzano w nich, że odbudowa powojenna gospodarek państw członkowskich, a następie ich rozwój, muszą być skorelowane ze wzrostem dobrostanu obywateli, jako istotnego czynnika bezpieczeństwa. Rozpad świata dwubiegunowego sprawił, że dojrzałe demokracje osłabiły takie swoje podejście, a państwa byłego Bloku Wschodniego najczęściej go nie zastosowały nigdy. Ta sytuacja sprzyjała i jeśli jej nie zmienimy będzie nadal sprzyjać wzrostowi znaczenia populizmu i skrajnego nacjonalizmu. Zjawisk zabójczych społecznie. Nie może być więc powrotu do tak rozumianego liberalizmu. Musimy stosować w przyszłości wszelkie możliwe rozwiązania prawne organizacyjne i edukacyjno-wychowawcze, możliwe do realizowania przez państwo, organizacje pozarządowe i nas obywateli, służące zapewnieniu pewnego poziomu życia, który będzie przeciwdziałał marginalizacji i wykluczeniu społecznego. Należy jednak podkreślić z całą mocą, że owe rozwiązania nie mogą prowadzić do powstania zjawiska bezradności i bierności oraz tworzenia kultury zależności, w której obywatele czekają, aż państwo rozmiarze ich problemy. Choć nie ma więc możliwości zrezygnowania z już istniejącego programu 500+, gdyż my nie odbieramy praw nabytych, to zapewniania bezpieczeństwa społecznego nie może ograniczać jedynie do takich mechanizmów.

Kolejne negatywne zjawisko sprzed października 2015 roku, to brak właściwej reakcji społecznej i politycznej na łamanie zasad demokracji, Konstytucji i obyczaju współżycia społecznego. Nie może być do niego powrotu. Doświadczenie ostatnich trzech lat pokazuje, że bezkarność rodzi bezkarność. Jeśli w przyszłości nie rozliczymy winnych łamania Konstytucji, nadużywania władzy, stosowania niedemokratycznych mechanizmów działania i rządzenia, przyczynimy się do pogłębiania upadku państwa demokratycznego. Wtedy do władzy dojdą siły skrajnie nacjonalistyczne. Historia nam tego nie wybaczy.

Nie może być także powrotu do sytuacji, w której nowa władza, która krytykowała w czasie kampanii wyborczej władzę poprzednią, po wyborach korzysta z pozostawionych jej rozwiązań, dzieląc się z nami opłatkiem niemożności w dokonaniu ich zmiany. Taka sytuacja jest niedopuszczalna szczególnie dzisiaj, gdy przed nami żmudny proces naprawy podstaw konstytucyjnych funkcjonowania państwa. Pamiętajmy także, że państwo będzie musiało naprawić krzywdy wyrządzone przez obecną władzę, w myśl sprawiedliwości społecznej, ale także porządku prawnego demokratycznego państwa.

Musimy także pamiętać, że nie może być powrotu do czysto koniunkturalnego podejścia do programów politycznych. Owe programy mają być realne i określać perspektywę. Wtedy społeczeństwo, które będzie informowane o ich kierunkach i zakładanych skutkach, będzie świadome, do czego zmierza władza i jakie korzyści lub zagrożenia będą z tego wynikały dla nas.

Nie może być także powrotu do dotychczasowej komunikacji władzy ze społeczeństwem, komunikacji, której tak naprawdę nie było, poza krótkimi okresami kampanii wyborczych. Owa komunikacja musi być dwukierunkowa, a władza musi brać poważnie głos społeczeństwa wyrażany między innymi w czasie referendów. Władza nie ma prawa odmawiać takiej formy demokracji i trzeba to ściśle zapisać w obowiązującym prawie. Nie może być więc powrotu do zjawiska arogancji władzy, gdyż to ona ma służyć nam, nie odwrotnie.

Nie może być powrotu do unikania trudnych decyzji i niepopularnych reform. Dotyczy to między innymi kwestii społecznych, w tym światopoglądowych, relacji kościoły państwo, równości mniejszości o różnym ich charakterze, a także praw kobiet i osób niepełnosprawnych. Musi to dotyczyć także kwestii ekonomicznych, w tym sektora energetycznego i tematu naszych kopalń. Władza nie może unikać tematu naszego członkostwa w strefie Euro i podjąć się rzetelnej kampanii informacyjnej. Nie mogą tego brać na siebie jedynie organizacje obywatelskie. Kolejnym ważnym i trudnym tematem jest ustrój partii politycznych, w tym ich wewnętrzny charakter i mechanizmy finansowania. Nie możemy zapominać o kwestiach związanych z podporządkowaniem służb specjalnych oraz poziomem i charakterem cywilnej, demokratycznej kontroli nad armią i pozostałymi służbami mundurowymi. Prymat Konstytucji nad decyzjami poszczególnych ministrów musi być jednoznaczny. Cywilna kontrola nie może być rozumiana, jako tworzenie warunków do upolityczniania decyzji personalnych w służbach mundurowych. W tych decyzjach kluczowa ma być kompetencja i dotychczasowy dorobek służbowy, a nie sympatie polityczne oficerów i funkcjonariuszy. Ważny obszar stanowią również media publiczne, które nigdy więcej nie mogą być tubą propagandową władzy. Brak wolnych mediów, publicznych i prywatnych to jeden z elementów autorytaryzmu i totalitaryzmu.

Opracowanie nie wyczerpuje oczywiście całego spektrum koniecznych zmian i stworzenia zabezpieczeń przed powrotem do tego co było i co pogłębia się dzisiaj. Nie sposób ich tutaj jednak wszystkich wymienić i nie taka była intencja autora. To jedynie kolejny głos w dyskusji i zachęta do dalszych rozważań. Wydaje się jednak oczywiste, że musimy zacząć budować wspólnie polityczny program opozycji obywatelskiej. Chcemy, żeby tworzył on warunki do jego możliwie szerokiego poparcia i wsparcia ze strony stowarzyszeń i ruchów prodemokratycznych. Powinien być to więc program określający, jakiej Polski chcemy my – obywatele i o jakiej Polsce zamierzamy rozmawiać z prawdziwie opozycyjnymi partiami politycznymi. Jedno jest jednak pewne, nie może być prostego powrotu do tego co doprowadziło do rzeczywistości dnia dzisiejszego.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *