O MOWIE NIENAWIŚCI I ROLI SPOŁECZEŃSTWA OBYWATELSKIEGO

polskieradio.pl

Zastanawiałem się czy na ten temat można pisać już dzisiaj, dwa dni po pogrzebie Pawła Adamowicza. Stwierdziłem jednak, że nie wolno w tej sprawie milczeć. Prezydent Gdańska został przecież zamordowany w czasie 27. Finału WOŚP, w chwili, gdy wszyscy zebrani, ludzie dobrej woli w geście solidarności i poczuciu radosnej wspólnoty, wznosili światełko do nieba. Zamordował go rówieśnik Orkiestry, 27-letni mieszkaniec Gdańska, miasta, któremu jego Prezydent poświęcił tak wiele lat swojego życia.

W wielu komentarzach i analizach tego dramatycznego mordu, jest on porównywany do zabójstwa Gabriela Narutowicza. W tamtym czasie, to także mowa nienawiści zebrała swoje żniwo. Dzisiaj skrajne ruchy narodowe w Polsce nie odżegnują się od Eligiusza Niewiadomskiego i jego czynu. Mnie zabójstwo Pawła Adamowicza kojarzy się także z zabójstwem byłego premiera Szwecji Olafa Palmego, człowieka słynącego z otwartości na innych ludzi i ich problemy – jak prezydent Gdańska. Ten akt terroru doprowadził do głębokiego przeobrażenia się Szwecji. Sądzę, że i Polska po 13 stycznia, to już inna Polska. Mowa nienawiści doprowadziła do głębokich podziałów społecznych w Polsce i ponownie zbiera swoje krwawe żniwo.

Ci, którzy szerzą mowę nienawiści, pobłażają jej lub chronią jej autorów, muszą ponieść odpowiedzialność. Co najmniej polityczną. Przecież to oni rozpoczęli i wzmacniają proces wdrukowywania w serca Polaków wrogości wobec wszelkiej odmienności, podejrzliwości i wzajemnej niechęci, a dzisiaj próbują kreować się na obrońców praworządności i przyzwoitości. Te zabójcze dla więzi społecznych działania trwają od chwili, gdy zaczęli oni negować efekty okrągłego stołu i niszczyć autorytety. Od dawna zarzucają swoim przeciwnikom politycznym współpracę z aparatem bezpieczeństwa PRL lub z obcym wywiadem. W tym celu zainicjowali trwającą do dziś „grę teczkami”. Kiedy i tego było im za mało, zaczęli dzielić obywateli na gorszy i lepszy sort, przypisywać części z nas nosicielstwo genu zdrady oraz posiadanie cech animalnych. Tworzyli specjalne komisje i zespoły, których prawdziwym celem była bezpardonowa walka polityczna z użyciem pomówienia, insynuacji i bezpodstawnych oskarżeń. Jak to jest możliwe w demokratycznym państwie, że jego prezydent wyraża ubolewanie, że rewolucja, która doprowadziła do zmian ustrojowych była bezkrwawa i z tym wiąże wewnętrzne problemy kraju? Czy w tym stwierdzeniu nie można się doszukać zachęty do dokonania kolejnej, tym razem już krwawej zmiany? Czy wypowiedzi o podobnym charakterze nie prowadziły kiedyś do pogromów?

Ci, którzy kiedyś posługiwali się jedynie złym słowem, dzisiaj korzystają z w pełni im podległego aparatu ścigania, przymusu i propagandy. O ironio, wszystko to jest finansowane z naszych podatków. W uznaniu ich zasług partia powierza najbardziej gorliwym najważniejsze funkcje w aparacie władzy. Kiedy zbliżają się kolejne wybory, najbardziej kontrowersyjne osoby są ukrywane w tylnych szeregach partii, albo składają fałszywe deklaracje o swojej rezygnacji z udziału w życiu politycznym. Nie zmienia to jednak ich roli, która musi zostać w końcu oceniona i rozliczona.

W tym kontekście musi niepokoić pośpieszna kwalifikacja czynu sprawcy mordu na Prezydencie Gdańska. Już następnego dnia prokuratura podporządkowana partii władzy zaczęła sugerować, że jest on chory psychicznie, a zatem niepoczytalny. Drugi ważny wątek śledztwa, to potencjalny brak wystarczającego zabezpieczenia imprezy w Gdańsku. Prowadzenie tej sprawy powierzono dyspozycyjnemu prokuratorowi, który zasłużył się władzy między innymi tym, że umorzył postępowanie prowadzone wobec byłego księdza, skrajnego nacjonalisty i autora wielu publicznych wypowiedzi przesyconych szczególnie zjadliwą nienawiścią. Jako społeczeństwo obywatelskie nie możemy dopuścić, żeby wspomniane kierunki postępowania dowodowego były wiodące w prowadzonym śledztwie. Głęboki sprzeciw budzi także wtórna wiktymizacja osób dotkniętych chorobami psychicznymi, które same z siebie nie stanowią wytłumaczenia dla aktów przemocy i agresji. To byłoby przecież wytłumaczenie najprostsze, wychodzące naprzeciw najniższym instynktom społecznym i jakże wygodne dla władzy.

Mam nadzieję, że prodemokratyczne partie opozycyjne podejmą wreszcie odpowiednie działania. Wykorzystajmy jednak także nasz głos w tej sprawie. Jeśli trzeba, twórzmy własne obywatelskie komisje ds. badania zjawisk, które niszczą nasz kraj i naszą wspólnotę. Obiektywnie i dociekliwie badajmy je i wskazujmy odpowiedzialnych. Nie mogą oni pozostać bezkarni.

Po zabójstwie Gabriela Narutowicza, ci, którzy ten mord sprowokowali i zainspirowali, zaczęli głosić hasło „Ciszej nad tą trumną!”. Chcieli w ten sposób zagłuszyć głosy protestu i oburzenia, głosy domagające się pełnej oceny przyczyn. W dużej mierze im się to wtedy udało. Nie pozwólmy więc dzisiaj, żeby to przewrotne hasło (już je przecież słychać) i tym razem doprowadziło nas do fałszywie pojmowanej politycznej poprawności. Od lat nawołujemy do zaprzestania mowy nienawiści, nie oznacza to jednak, że zaakceptujemy bezkarność tych, którzy ją stosują i podsycają. Bez względu na ich nazwiska i piastowane urzędy. Pamiętajmy, że bezkarność sprawców jest jednym z ważniejszych czynników nasilania się przemocy.

W czasie uroczystości pogrzebowych w Gdańsku, padło wiele słów prawdy i nadziei. Szczególną uwagę zwróciłem na dwie wypowiedzi. Obie były poruszające i, w moim poczuciu, doskonale się uzupełniały. Pierwsza, to słowa Magdaleny Adamowicz, która stwierdziła, że cisza nie może oznaczać milczenia, gdyż milczenie jest bliskie obojętności. Druga, to apel o. Ludwika Wiśniewskiego, który nawołując do wyeliminowania mowy nienawiści z mediów, Internetu, parlamentu i kościoła stwierdził, że osoby posługujące się nią nie mogą piastować funkcji państwowych. Jesteśmy depozytariuszami treści obu tych wypowiedzi. Nakładają one na nas obowiązek przypominania, a jeśli zajdzie taka potrzeba, również ich wykrzyczenia, ale także obowiązek podejmowania w ich duchu wielu naszych decyzji, w tym także – wyborczych. Spoczywa na nas także jeszcze inna związana z nimi powinność. Musimy zadbać, żeby w naszych mediach społecznościowych rzeczywiście nie było miejsca dla mowy nienawiści, inwektyw, pomówień i bezpodstawnego przypisywania innym złych czy niskich intencji. Pamiętajmy przy tym, że tę zmianę należy zacząć od siebie samego.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *