OBY OPTYMIZM WYNIKAJĄCY Z WIARY W MAJOWĄ WYGRANĄ KE NIE ZAMIENIŁ SIĘ W SMUTEK!

wiadomosci.gazeta.pl

Od redakcji

Autor stara się studzić optymizm tych, którzy są przekonani o schyłkowym okresie rządów zjednoczonej prawicy. Pyta także o przyczyny bierności partii opozycyjnych i ostrzega przed konsekwencjami dalszych zaniechań i zaniedbań. Podnosi konieczność otwartego i zdecydowanego, ale przede wszystkim masowego ulicznego protestu, inicjowanego przez partie opozycyjne, którym zarzuca opieszałości oraz brak jasnej wizji i determinacji do obrony demokratycznego państwa prawnego. A jaki jest Wasz punkt widzenia?

OBY OPTYMIZM WYNIKAJĄCY Z WIARY W MAJOWĄ WYGRANĄ KE NIE ZAMIENIŁ SIĘ W SMUTEK!

Zapyta ktoś: skąd te wątpliwości, a ja odpowiem pytaniem na pytanie: a skąd tak duży optymizm? Co daje nam podstawy do tego aby oczekiwać święta wolności i demokracji po zaklinanej przez nas wygranej? Czy mamy jakieś konkretne przesłanki poza naiwną wiarą w to, że się uda? Internet, w tym media społecznościowe zalewa fala optymizmu, który jest niczym nieuzasadniony, stąd może zaszkodzić. Wszyscy pamiętamy sytuację sprzed jesiennych wyborów 2015, pamiętamy także to, kto został gospodarzem pałacu namiestnikowskiego. W pierwszym przypadku opozycję położyły „taśmy” i brak empatii społecznej, w drugim zbytnie zadufanie w sobie i spoczęcie na laurach, gdy tymczasem nikomu nieznany pisowski polityk swoim zaangażowaniem i pracowitością pokazał, że można wygrać nawet z urzędującym prezydentem, który miał poparcie rzędu ponad 60 procent. Oczywiście sierpniowe zwycięstwo Dudy znacznie ułatwiło wygranie przez PiS wyborów październikowych.

Wracając do meritum stawiam następującą tezę; nie ma żadnych podstaw do tego, aby być przekonanym co do tego, że te oraz kolejne (do parlamentu i prezydenckie) wybory wygra opozycja demokratyczna. Myślę sobie nawet, że jest wiele przesłanek (niekoniecznie obiektywnych) do tego, aby PiS po raz kolejny stał się beneficjentem tego wyścigu.

Po tej konkluzji oczekuję z obawą, że ktoś może mi zarzucić defetyzm i brak wiary w to, co dobre i co powinno się stać – odsunięcie partii Jarosława Kaczyńskiego od władzy. Nie zamierzam jednakże kapitulować i wierzę, że osoby sceptyczne zmienią zdanie po doczytaniu tekstu do końca. Nie moją rolą jest bowiem dawanie złudnych obietnic, na realizację których i tak nie mam wpływu. Moja praca polega na analizie faktów i na ich takiej interpretacji, która pozwoli na wyciągnięcie (póki czas) odpowiednich wniosków!

A zatem najpierw diagnoza

Sytuacja społeczno-polityczna w Polsce jest wręcz fatalna. Prawie czteroletnie rządy PiS i jego koalicjanta – SP – doprowadziły państwo nad skraj przepaści, co nie ulega żadnej wątpliwości. Demokratyczne państwo prawne, którego wysoka do niedawna pozycja wynikająca z jego osiągnięć gospodarczych i politycznych, jest dzisiaj jedynie mglistym wspomnieniem. Szacunek, na który pracowały niemal wszystkie kolejne rządy po 1989 r. (wykluczam pierwsze fatalne próby rządzenia przez PiS w latach 2005 – 2007) został roztrwoniony, a RP stała się nieformalnym wyrzutkiem Europy. Wszystko co państwo osiągnęło na przestrzeni ostatniego ćwierćwiecza (licząc do 2015 r.) „poszło z dymem” w ciągu niespełna czterech lat rządów ludzi nieodpowiedzialnych i nieobliczalnych oraz pazernych na władzę i pieniądze. Obecnie, w przypadku kolejnych wygranych PiS, SP oraz ich sojuszników (to polityczny plankton) Polsce grozić może w czasie krótszym niż nam się wydaje utrata suwerenności oraz anihilacja. Znajdujemy się dokładnie w takim właśnie miejscu, z którego już „za chwilę” nie będzie odwrotu.

„Grzech zaniedbania”, za który zapłacimy wszyscy!

Nic nie bierze się znikąd; wszystko ma swoją przyczynę, genezę, czy jak kto woli arche. PiS doszedł do władzy na fali niezadowolenia społecznego i braku empatii rządzących, o czym na początku pisałem. PO mogło przecież zapoczątkować reformy społeczne, które poprawiłyby sytuację życiową Polaków. Demagodzy (w tym właśnie pisowscy politycy są „dobrzy”), łatwo wykorzystali tę „koniunkturę”, wynikającą z wycieków prywatnych rozmów polityków PO (rzec można, że nie było w nich nic szczególnego), które niejaki Marek Falenta przygotował prawdopodobnie na polecenie służb specjalnych Federacji Rosyjskiej. Te zaś pomogły PiS w zdeprecjonowaniu ówczesnego obozu rządzącego PO/PSL i objęciu władzy w 2015 roku.

Jednak pisząc o „grzechu zaniedbania nie mam na myśli jedynie tego, choć te sprawy także miały swoje znaczenie. Myślę głównie o swoistej „beztrosce” obecnej opozycji, która do dziś się nie obudziła po porażce, tkwiąc w jakimś niezrozumiałym marazmie! Czyżby według, to niej nie działania (oczywiście są wybitne jednostki, które je podejmują), ale modlitwy i oczekiwanie na „dary losu” miały tym razem przeważyć szalę zwycięstwa na rzecz przyzwoitej strony sceny politycznej?! No bo jak tu inaczej nazwać tę inercję i brak pomysłu na wykorzystanie potencjału, jaki był do dyspozycji sił postępowych w okresie strajków, w obronie trybunałów, sądów oraz łamanej konstytucji latem 2017? Dlaczego tego nie „pociągnięto” dalej i spoczęto na laurach po kłamliwych obietnicach Andrzeja Dudy, który tę naiwność (może głupotę i lenistwo) wykorzystał do oszukania narodu?!

I wcześniej i potem były protesty pod Sejmem, Senatem, pałacem prezydenckim, były strajki różnych środowisk (w tym osób niepełnosprawnych) i inne przedsięwzięcia, ale ja, jako uczestnik wielu z nich, nie pamiętam jakiejś znaczącej roli ani też udziału w nich opozycyjnych partii. Były za to krótkie, kilkunastominutowe spotkania na wymianę paru zdań i selfie z protestującymi, jakby to pokazanie się publicznie było istotą sprawy akurat wtedy.

Nie! My czekaliśmy i czekamy na to, że liderzy partii zorganizują ogólnopolskie protesty gdyż jak sami to często mówią, nie mają narzędzi w walce: z łamaniem prawa w Sejmie przez Kuchcińskiego, przetrącaniem kręgosłupów przyzwoitym sędziom, prokuratorom przez Ziobrę i jego ludzi, niezgodnych z prawem zachowań niektórych funkcjonariuszy służb i policji, rujnowaniem polskiej gospodarki przez zawłaszczanie spółek skarbu państwa, prób zamykania ust mediom etc. A ja wam panowie liderzy mówię: naród ma tę moc tylko trzeba rzucić mu hasło. Gdyby Grzegorz Schetyna to zrobił, to w wyznaczonym terminie w Warszawie zjawiło by się nawet milion ludzi. Dlaczego więc tego nie robi? Dlaczego eurodeputowani z PO głosują przeciwko zamiarowi podjęcia działań przez KE, które by mogło zahamować niszczenie praworządności oraz demokracji w Polsce tym bardziej, że sami zanieśli tam skargę, etc.? Gdzie tu konsekwencja w działaniu?

Konkluzja końcowa!

Powyższe refleksje nie są bezpodstawną czy nieuzasadnioną krytyką opozycji po to, aby jej podciąć skrzydła. Napisałem to wszystko dlatego (nie po raz pierwszy zresztą, co już wielokrotnie było bagatelizowane, choć panowie to czytają, bo niektórzy z was także tu piszą (chodzi o portal thefad.pl – przyp. redakcji)), abyście przestali udawać, że problemu nie ma, a jeśli jest, to rozwiąże go ktoś za was, bo tak się nie stanie! Liczę się z krytyką ludzi nie do końca rozumiejących słowo pisane, ale patrzących bezkrytycznie w oblicza wodzów, jak w „bóstwa”. Pytam zatem, kto jest ważniejszy w tym wszystkim: przywódca partyjny, który bawi się w „celebrytę” czy Polska, która jest naszym największym dobrem wspólnym. Nie wiem jak wy, ale ja za żadnego wodza umierać nie myślę! Jednak za Polskę oddam życie zawsze i chętnie, jeśli się tylko taka potrzeba pojawi.

Reasumując powiem tak: wybory z różnych powodów nieobiektywnych mogą zostać przez nas przegrane. Można je, mając w ręku tyle „argumentów siły”, sfałszować! A więc chcąc być konsekwentnym, tą „waszą konsekwencją” drodzy liderzy opozycyjni, chcę was zapytać:

Co stanie się wtedy gdy przegracie?! Czy będziecie kolejne pięć lat patrzeć tak jak teraz, ze spokojem na to jak państwo umiera, a my wraz z nim?! No bo co będziecie, wtedy szczególnie mogli zrobić, skoro teraz jesteście bezradni?! PiS łamie prawo, a wy się nim (prawem) niejako „wykręcacie”, aby się nie narażać za bardzo, tak? Takie jest moje zdanie, do którego mam prawo jako obywatel!

Pytanie jest proste i moi zdaniem (bez sztucznej skromności) bardzo rzeczowe, gdyż wówczas będziecie mieć jeszcze mniej argumentów, które moglibyście przeciwstawić temu reżimowi niszczącemu z dnia na dzień naszą wspólna Ojczyznę. Po przegranej już nie wykrzeszecie ze społeczeństwa nawet małej iskierki, a ci którzy teraz robią co mogą na pewno skończą w ziobrystowskich więzieniach. Ja wiem, że wielu z was włos z głowy nie spadnie, szczególnie tym, którzy będą pokojowo „walczyć słowem” w PE czy Sejmie RP! Nie traktujcie tego o czym piszę jako atak na was, ale jako apel o przemyślenie tego, kim chcecie być i jak chcecie się zapisać w naszej, jak dotąd, ponownie tragicznej historii.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *