Pandemia. Co nas czeka po niej?

gazetaprawna.pl

Wydaje się, że poważne pytania o konsekwencje społeczne i gospodarcze czekające nas po zakończeniu pandemii COVID-19 zadają dzisiaj głównie ludzie nauki i niezależni eksperci. Ekonomiści, socjologowie, psycholodzy i antropolodzy społeczni, w tym profesorowie Witold Orłowski, Marek Belka, Jerzy Zdanowski i Marcin Król przestrzegają, że następstwa obecnej sytuacji mogą być poważne, a czasami trudne do przewidzenia i opanowania w krótkim czasie. Będzie miał na to wpływ czas koniecznej, ale uciążliwej izolacji i wywoływane nią niepożądane reakcje i skutki społeczne. Mogą one przybierać różną formę, z wzajemną agresją włącznie. Upadek przedsiębiorstw spowoduje powstanie znaczącej liczby ludzi zbędnych, którzy najbardziej ucierpią. Powstaną kolejne obszary wykluczenia społecznego, a dotychczasowe doświadczenia pokazują, że wyjście ze stanu zbędności jest trudne i z upływem czasu pozostawania w nim staje się coraz trudniejsze. Po dwóch latach wraca do stanu normalności tylko około 5%. Wzmocni się prawdopodobnie zjawisko braku solidarności pomiędzy bogatymi i zbędnymi, a to będzie stanowiło pożywkę dla ruchów populistycznych i nacjonalistycznych. Obserwujemy to przecież w Europie od dłuższego czasu.

Myśleniem życzeniowym wydaje się wiara, że w trudnych czasach wzrasta znaczenie opinii ekspertów. Są oni słuchani, przez świadomą i posiadająca większy poziom wiedzy część społeczeństwa. Reszta słucha populistycznych władz i ich nachalnej propagandy płynącej z rządowych mediów. W obecnych realiach, osłabia to społeczną dyscyplinę i stwarza zagrożenie braku skuteczności podejmowanych działań. Czego bowiem może się obawiać suweren, skoro władza ma wszystko pod kontrolą? Ta iluzja jest bardzo niebezpieczna.

A nam potrzebna jest prawda. Nie polityczna, ale obiektywna, a tę zapewnić mogą właśnie opinie niezależnych ekspertów i ludzi nauki. Jednak władza bojąc się prawdy obiektywnej będzie próbowała ograniczać nasz głos. Takie zachowania już obserwujemy, na przykład w reakcjach resortu zdrowia na głosy medycznych konsultantów krajowych, które są niewygodne dla linii propagandowej rządu. Służą także temu zaniżane dane o liczbie zakażonych i ofiar śmiertelnych. Dla przykładu, w przypadku, gdy poza zakażeniem COVID-19 chory cierpi na dolegliwości towarzyszące uznaje się, że śmierć była spowodowana nimi, a nie wirusem. Ponadto, Polska jest krajem, w którym wykonuje się relatywnie mało testów. Dla takich państw, jak radzi WHO, liczby należy mnożyć przez 10, a niektórzy twierdzą, że nawet przez 20. Piszą o tym również media niezależne, w tym Gazeta Wyborcza. Podawanie nieprawdy lub półprawdy jest niedopuszczalne w dobie zagrożenia dla życia i zdrowia obywateli.

Czy nasi politycy potrafią kierować się szerokim interesem społecznym? Praktyka pokazuje, że nie. Władza dba o własny interes polityczny, a nawet partyjniacki. Tworzy wygodne dla siebie prawo i w dobie epidemii sprytnie wciągnęła w ten proces opozycję. Przykładem jest „specustawa koronawirusowa”, która daje rządowi Morawieckiego uprawnienia stanu nadzwyczajnego, bez potrzeby jego wprowadzania. Opozycja, zakładając czyste intencje PiS, dała się w ten proces wciągnąć. Skąd jednak taka naiwności po pięciu latach obecnych rządów? Ale i tak, pomimo nadzwyczajnych uprawnień, Morawiecki i jego rząd naruszają konstytucję. Już nie potrafią inaczej, gdyż uważają, że prawo to oni. Szumowski wydaje pozaprawne rozporządzenia, gdyż kwestie ograniczeń w przemieszczaniu lub obowiązkowej kwarantanny osób mogą być rozstrzygane jedynie rozporządzeniami rady ministrów. Zwraca na to uwagę RPO Adam Bodnar i kieruje swoje stanowisko w tej sprawie do Morawieckiego. Czy spodziewamy się jakiejś refleksji i reakcji?

Egoizm polityczny Kaczyńskiego i jego bezmyślnych akolitów pcha nas w kierunków wyborów prezydenckich. Pomimo, że opinie ekspertów, lekarzy i zdrowy rozsądek podpowiadają, że będziemy wówczas nadal w czasie epidemii. To jest niedopuszczalne i musi spotkać się ze stosowną reakcją polityków opozycji, ale przede wszystkim z reakcją świadomej części naszego społeczeństwa. Takie wybory powinny zostać zbojkotowane, nawet, jeśli stanie do nich Duda i jego kilku, nikomu nieznanych kontrkandydatów. Opozycja obywatelska nie powinna wchodzić do składu OKW i nie powinna korzystać ze swojego czynnego prawa wyborczego. Kandydaci głównych partii opozycyjnych powinni wycofać się z wyborów i nie legitymizować swoją obecnością wyborczej farsy, ale przede wszystkim nie powinni oni zwiększać zagrożenia epidemicznego.

Obecny stan powtórnie udowadnia, że konieczne jest możliwie szybkie odsuniecie od władzy egoistów politycznych. Wszelkiej maści. Przecież obecna klasa polityczna nie jest w stanie zaproponować nam jasnej wizji trudnej przyszłości, z uczciwym przedstawieniem faktów i ich następstw. Nie mamy bowiem wybitnych polityków i przywódców. Owa klasa nie wzmocni i tak już bardzo słabej solidarności i wspólnoty społecznej, tak potrzebnych w dobie każdego kryzysu. Jak traktuje ona swoją misję, pokazują ostatnie działania Dudy i rządu Morawieckiego oraz obrady Sejmu. Dominuje głupota, strach i obłuda. „Posiedzenia” Sejmu są nadal żenujące, a zachowania i komentarze w mediach społecznościowych niektórych posłów, obnażają ich poziom przedszkolnej piaskownicy. Czy takiej chcemy władzy wykonawczej i ustawodawczej? Czy tacy ludzie mają decydować o obowiązującym nas prawie?

Potrzeba nam nowych polityków. Obecni nie radzą sobie w dobie kryzysu. Przyzwyczajeni do własnej wojny politycznej prowadzonej w warunkach względnej stabilizacji, dzisiaj albo walczą nadal o interes partyjny, jak „zjednoczona prawica”, albo są zagubieni i skonfliktowani, to opozycja. A nadchodzą nowe i trudne czasy. Nie popadając w przesadę można je porównać do odbudowy Europy po zniszczeniach wojennych, dokonywanej w warunkach obawy o ponowny wzrost znaczenia militaryzmu i faszyzmu. Wtedy zaistniał Plan Marshalla i Traktat Brukselski, dzisiaj Europa musi liczyć na własne możliwości i własną wspólnotową solidarność. Nie będzie to łatwe w obliczu istnienia w UE państw z rządami takimi jak polski. Musimy jednak wspólnie doprowadzić do odbudowy gospodarek, pamiętając jednocześnie o ograniczaniu liczby ludzi zbędnych oraz warunków do powstania innych obszarów wykluczenia społecznego. Nie widzę wśród polskich polityków aktywnych na naszej scenie nikogo, kto udźwignąłby ciężar takiego zadania. Nie dostrzegam w nich otwarcia na potencjał społeczny oraz głosy ludzi nauki i ekspertów. Ale nie widzę również presji powodowanej skonsolidowanymi działaniami organizacji obywatelskich, gdyż w swojej dużej liczbie nadal łudzą się one pustymi obietnicami polityków. Jeśli nie zmienimy pilnie tej sytuacji i nie doprowadzimy do wzrostu znaczenia demokracji deliberatywnej, czekają nas mroczne i ciężkie czasy. To także od nas zależy, jak długo one potrwają.

***

Redakcja „Dziennika SEDNO”, którego wydawcą jest Stowarzyszenie Europejska Demokracja – Nadzieja i Otwartość stara się nie ingerować w przekazywane do publikacji materiały. W wyjątkowych przypadkach dokonujemy ich skrótów. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji i korekty, dodawania tytułu, śródtytułów i dokonywania podkreśleń. Prosimy uprzejmie autorów przekazywanych nam materiałów o dbałość o język i formę.

Nie zamieszczamy na naszej stronie materiałów niezgodnych z linią programową Stowarzyszenia określoną w jego Statucie. Nie publikujemy treści, w których stosowany jest język wykluczenia i mowa nienawiści bez względu na to, kogo one dotyczą. Nie publikujemy także materiałów, których celem jest szerzenie ksenofobii, homofobii, rasizmu albo propagowanie nacjonalizmu lub faszyzmu, w każdej ich formie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *