PiS podkreśla rolę dwóch partnerów Polski w UE. Pierwszym, i to ponoć strategicznym, jest Wielka Brytania, która właśnie opuszcza Unię. Drugim partnerem są Węgry. Kraj Europy Środkowowschodniej, który lawiruje pomiędzy autorytaryzmem, a unijnymi wartościami. Orban jednak, w odróżnieniu od Kaczyńskiego, potrafi rozpoznać, co mu się jeszcze opłaca, a co nie.
Finezyjna polityka wewnętrzna PiS, prowadzi do coraz poważniejszego konfliktu z Unią i jej instytucjami. Po raz pierwszy w historii Organizacji, został przywołany Art. 7 Traktatu o UE. Polska, do niedawna lider Europy Środkowowschodniej i przykład udanej demokratycznej transformacji oraz poparcia dla integrującej się Europy, spada do ligi okręgowej. Jest w niej niewątpliwym liderem, gdyż konkurencja w owej lidze żadna.
To niewątpliwie ciekawe zjawisko polityczne, społeczne i socjologiczne. W roku 1990 Czechy, Polska i Węgry stały się inicjatorami likwidacji sztandarowych organizacji Bloku Wschodniego. Militarnej, którą był Układ Warszawski oraz gospodarczej, znanej pod nazwą Rady Wzajemnej Pomocy Gospodarczej. W kilka miesięcy po ich rozwiązaniu, nastąpił rozpad Związku Sowieckiego. To owe trzy państwa jako pierwsze weszły do NATO i UE. Dzisiaj, wszystkie stanowią mniejszy lub większy problem dla Unii Europejskiej. Czechy, Polska i Węgry są bardziej sceptyczne wobec wejścia do strefy Euro, z tym że Węgry rozważają taką możliwość, a Czechy i Polska nadal powtarzają mity[1].
Czy Kaczyński może liczyć na Orbana? W pewnych granicach na pewno. Jednak z uwagi na nasze konflikty z głównymi państwami Unii, to nie Warszawa będzie określała owe granice. Jeżeli rząd (czytaj Kaczyński), nie zmieni swojego nastawienia i nie zacznie stosować się do wartości wyznawanych w całej Unii, będzie zakładnikiem Budapesztu. Orban, gdy będzie mu to wygodne będzie składał deklaracje solidarności, ale ostatecznie postąpi tak, jak w czasie głosowania w sprawie kolejnej kadencji dla Donalda Tuska.
Czy takie partnerstwo opłaca się więc Polsce? Powstanie z kolan, które jest hasłem archaicznej polityki „suwerenizmu”, kierowanej przez PiS do własnego elektoratu, na dłuższą metę przyniesie Polsce same straty. Wewnętrzne i zewnętrzne. Te drugie będzie znacznie trudniej zniwelować, bo nie jest łatwo odzyskać zaufanie międzynarodowe. Czekają nas także trudności gospodarcze i słabnąca pozycja negocjacyjna w kwestiach kolejnego budżetu Unii, mniejszego z uwagi na Brexit. Czy partnerstwo z Węgrami zrekompensuje nam pogorszenie relacji z Francją i Niemcami? Dla porównania. Obroty handlowe Polski z Węgrami wyniosły w 2016 roku nieco ponad 8 mld €, a z Niemcami 101 mld €. Do Niemiec eksportujemy ponad 9 razy więcej, niż do Węgier, a importujemy ponad 18 razy więcej. Polska jest dopiero 6 partnerem handlowym Węgier, a dodatkowo trzeba brać pod uwagę potencjał tej współpracy[2]. Te proporcje nie pozostawiają złudzeń.
Fot. KPRM
Efekty rozmów w sprawie eksportu do Węgier naszego gazu ze Świnoujścia, nie pozwalają oczekiwać, że wypracowana zostanie wspólna polityka uniezależniania się od nośników energii z Rosji. Węgry nadal pozostawiają sobie drogę do przedłużania kontraktów z Gazpromem i nie traktują polskiej oferty jako strategicznej. Pomimo ustnych deklaracji, Budapeszt nie wierzy w możliwości odbioru gazu z Polski czy poprzez Chorwację. Tak samo traktuje możliwości gazowego Korytarza Południowego[3].
Coraz bardziej zasadne staję się więc pytanie, o co tak naprawdę chodzi Kaczyńskiemu? Czy o władzę dla samej władzy, bez pomysłu i perspektywy? Czy jest dla niej gotów poświęcić polską rację stanu i przyszłość następnych pokoleń? Co dobrego niosą jego „reformy”? Co się zmieniło na lepsze dla przeciętnego obywatela w ciągu tych dwóch lat władzy PiS? Ciągłe powoływanie się na program 500+, przy stale rosnących kosztach utrzymania, to już dzisiaj za mało. Ostatnia rekonstrukcja rządu nie zmieni tej sytuacji na lepsze.
[1] Szerzej na ten temat w opracowaniu na tej stronie „Euro w Polsce. Mity i rzeczywistość”.
[2] Wojciech Jakóbik, LNPG z Polski, to nie sprawa życia i śmierci dla Węgier, biznesalert.pl, 4 stycznia 2018 r.
[3] Tamże.