POLSKA W NATO. OSOBISTA PERSPEKTYWA

12 marca minęła 19 rocznica wejścia Polski do NATO. Dla mnie, kolejne rocznice związane z tym faktem mają także swój wymiar osobisty. Przez ponad 6 lat pełniłem służbę dyplomatyczną w Stałym Przedstawicielstwie RP przy NATO w Brukseli, którą rozpocząłem w lutym 1998 roku[1]. Byłem wiec naocznym świadkiem, ale także uczestnikiem końcowego etapu naszych starań o członkostwo. Wraz z małą grupką pracowników MSZ oraz oficerów z MON, pod kierownictwem Ambasadora Andrzeja Towpika, tworzyliśmy od podstaw polskie przedstawicielstwo w Kwaterze Głównej NATO. Pamiętam nasz entuzjazm i świadomość uczestniczenia w pisaniu nowej karty polskiej historii. Pamiętam wzruszenie, kiedy 12 marca 1999 roku polska delegacja podpisywała dokumenty akcesyjne i kiedy 23 kwietnia tego samego roku polscy oficerowie podnosili polskie flagi w Kwaterze Głównej NATO i w dowództwach Sojuszu. Pamiętam także euforię, jaka w maju 2004 roku towarzyszyła naszemu wejściu do Unii Europejskiej. Tym bardziej, dzisiaj patrzę z rosnącym zaniepokojeniem i zażenowaniem na to, co dzieje się w obszarze naszego bezpieczeństwa i obronności, głównie w kontekście naszych relacji z NATO i UE.

polityka.pl

Droga do NATO

Wszystko zaczęło się oczywiście na początku lat 90. XX w. Po rozpadzie struktur Bloku Wschodniego i ZSRR, państwa Europy Środkowowschodniej poszukiwały dla siebie nowej formuły w relacjach międzynarodowych. Najczęściej nie były one zainteresowane ofertami składanymi przez Federację Rosyjską. W większości, widziały swoją przyszłość w strukturach europejskich i euroatlantyckich. NATO także zdawała sobie sprawę ze znaczenia tej chwili. Po dyskusjach w łonie państw członkowskich Sojusz podjął decyzje o pozostawieniu swoich struktur, ale także rozumiał konieczność zagospodarowania obszaru bezpieczeństwa, jaki powstał po rozpadzie Bloku Wschodniego.

Nic nie działo się jednak z dnia na dzień. Najpierw były coraz intensywniejsze kontakty dyplomatyczne, a w 1994 roku NATO ogłosiła Program Partnerstwo dla Pokoju. Zapraszała do niego państwa całego obszaru euroatlantyckiego, w tym państwa powstałe po rozpadzie ZSRR. Polska, jako pierwsze państwo byłego Bloku Wschodniego przystąpiła do Programu. Jego uczestnicy spoza NATO, widzieli w nim przygotowanie do członkostwa, choć Sojusz nie przedstawiał Programu w takich kategoriach.

Dalsze lata to konsekwentne starania kolejnych polskich rządów, ponad politycznymi podziałami, o uzyskanie członkostwa. To lata reform politycznych w państwie oraz przemian strukturalnych i organizacyjnych w resorcie obrony narodowej. To troska o polską rację stanu, w tym o zapewnienie bezpieczeństwa. Udało się, pomimo, że niektórzy przedstawiciele prawicy, starali się upowszechniać wśród państw członkowskich swój punkt widzenia na temat naszej gotowości do członkostwa. Tak postępował między innymi zastępca Ambasadora RP przy NATO, Witold Waszczykowski. Byłem tego naocznym świadkiem. Niepokoiło to naszych głównych przyjaciół i orędowników naszego członkostwa, głownie Niemców i Amerykanów, czemu dawali wyraz w czasie rozmów mniej oficjalnych. MSZ nie mógł tego ignorować. W uznaniu jego „zasług” ówczesny minister spraw zagranicznych, prof. Bronisław Geremek, odwołał Waszczykowskiego do kraju na początku 1999 roku.

Byliśmy jednym z trzech pierwszych państw zza „żelaznej kurtyny”, które weszły do NATO. Było to także pierwsze pozimnowojenne rozszerzenie Sojuszu. Nie był to przypadek. To przecież w Polsce, na Węgrzech i w byłej Czechosłowacji miały miejsce największe i krwawo tłumione protesty społeczne wobec władz komunistycznych. To w tych państwach działały najsilniejsze ruchy dysydenckie. To ustalenia polskiego okrągłego stołu, rozpoczęły proces przemian ustrojowych w całej Europie Środkowowschodniej. To wreszcie, ministrowie spraw zagranicznych tych trzech państw zainicjowali w 1991 roku proces likwidacji struktur Bloku Wschodniego, w tym jego sojuszu polityczno wojskowego, którym był Układ Warszawski i organizacji gospodarczej znanej jako Rada Wzajemnej Pomocy Gospodarczej.

Członkostwo

Nie można tego tematu wyczerpać w tak syntetycznym opracowaniu. Należy jednak zauważyć, że Polska, od pierwszego dnia swojego uczestnictwa w Sojuszu uczestniczyła w jego działaniach na rzecz pokoju i bezpieczeństwa. Także tych militarnych, prowadzonych w ramach działań spoza Art. 5 Traktatu Północnoatlantyckiego. Przecież zaraz po naszym wejściu do NATO, rozpoczął się kryzys, a następnie konflikt w Kosowie. W jego konsekwencji powstała konieczność zorganizowania operacji wojskowej Sojuszu. Ten temat wymaga szerszego omówienia, na które nie ma tutaj miejsca.

Nasza rola i znaczenie rosły stopniowo, ale konsekwentnie. Zamach terrorystyczny z 11 września 2001 roku, przewartościował podejście do pojęcia konfliktu i zagrożeń. Sojusz uznał, że było to atak zewnętrzny na Stany Zjednoczone i po raz pierwszy w swojej historii przywołał Art. 5 Traktatu. Staliśmy się aktywnym uczestnikiem koalicji antyterrorystycznej oraz operacji prowadzonych w jej ramach, najpierw w Iraku (pomijam tutaj kontrowersje wokół jej przyczyn i potrzeb), a następnie w Afganistanie. Uczestniczyliśmy także w kolejnych szczytach Sojuszu, z jasnym, konstruktywnych i euroatlantyckim przekazem. Pełniliśmy skutecznie rolę nieformalnego Ambasadora spraw gruzińskich i ukraińskich. Warszawa stała się miejscem szczytu Sojuszu w 2016 roku, ważnym z uwagi na trwający konflikt w Ukrainie. Ów szczyt był wynikiem aktywności kilku premierów, ministrów spraw zagranicznych i ministrów obrony narodowej. Był to także sukces kolejnych prezydentów RP. Jednak po jego zakończeniu, Jarosław Kaczyński dziękował jedynie Antoniemu Macierewiczowi. To także był znak czasów.

Zawsze byliśmy aktywni w czasie dyskusji politycznych Sojuszu. Wnosiliśmy istotny wkład do strategii NATO. Dowodem naszego zaangażowania i uznania dla naszego profesjonalizmu był udział polskich polityków i wojskowych w przygotowywaniu kluczowych dokumentów Sojuszu. O ile dokumentów dyrektywnych i planistycznych z zakresu działań militarnych nie wolno mi tutaj omawiać, to chcę przywołać jeden z najważniejszych dokumentów o charakterze polityczno–strategicznym. Dokument ten powstał w 2010 roku i znany jest, jako „Raport Albright[2]”. Jest on szerokim materiałem analitycznych, który posłużył do przygotowania obowiązującej obecnie „Koncepcji strategicznej obrony i bezpieczeństwa członków Organizacji Traktatu Północnoatlantyckiego”, przyjętej w czasie szczytu NATO w Lizbonie w listopadzie 2010 roku. W przygotowaniu owego „Raportu” istotną rolę odegrał Polak, prof. Adam Daniel Rotfeld, minister spraw zagranicznych w rządzie Włodzimierza Cimoszewicza.

Czy dziś Polska ma jeszcze jakiś przyjaciół?

To pytanie ważne i trudne zarazem. Ważne z punktu widzenia naszego położenia geostrategicznego, widzianego w kontekście odradzającej się w Rosji neorealistycznej wizji polityki bezpieczeństwa i jej tęsknot mocarstwowych. Trudne, gdyż obecna „polityka zagraniczna”, prowadzona przez ostatnie dwa lata przez wspomnianego już wcześniej Witolda Waszczykowskiego, nie pozwala odpowiedzieć na to pytanie twierdząco i ze wskazaniem, jacy to przyjaciele Polsce jeszcze pozostali

dev.bezux.pl

Nie dotyczy to oczywiście tylko naszej polityki prowadzonej w ramach NATO. W Traktacie Północnoatlantyckim nie ma bowiem zapisów, które umożliwiają bezpośrednie oddziaływanie na państwo członkowskie naruszające wartości w nim wymieniane. Co nie oznacza, że takie zachowania pozostają bez echa. Jest na to wiele przykładów. Na naszą sytuację bezpieczeństwa i pozycję, jaką Polska zajmuje we wspólnocie europejskiej i euroatlantyckiej, najbardziej bezpośredni wpływa ma jednak nasza polityka prowadzona w ramach Unii Europejskiej. Łamanie Konstytucji i niszczenie ustrojowych podstaw państwa już kosztuje nas prestiżowo, ale za chwile odczujemy to w naszym budżecie.

Nie mniej istotną kwestię stanowi jednak nasz brak poczucia solidarności z tymi państwami Unii, do których dotarła największa fala uchodźców. To państwa najczęściej oddalone od nas geograficznie. Czy jest więc prawdopodobne, że owe państwa, w przyszłości z dystansem odniosą się do ewentualnego zagrożenia dla Polski? Pamiętajmy, że najwięcej państw NATO, to państwa europejskie. Nasz sceptycyzm wobec wejścia do strefy Euro, nieuzasadniony inaczej jak politycznie, także stawia nas coraz bardziej poza decyzyjnym jądrem UE. Spójrzmy na unijną mapę, na której możemy być jednym z dwóch ostatnich państw pozostających poza ową strefą[3].

Klimat międzynarodowy wywołany przyjęciem ustawy o IPN, także nie służy naszej racji stanu. Ustawa ta nie służy oczywiście także prawdzie historycznej, z którą powinniśmy się zmierzyć. Za bezrefleksyjne „powstawanie z kolan” i „odbudowywanie dumy narodowej”, będziemy jeszcze długo płacili wysoką cenę.

Można także w tym miejscu zadać kolejne i jak się wydaje retoryczne pytanie. Czy Polska miałaby szanse znalezienia się w NATO i UE, będąc pod rządami obecnej koalicji i jej sojuszników? Czy Polska Zjednoczonej Prawicy wspieranej przez Kukiz’15, to Polska wartości określonych w Traktacie Północnoatlantyckim i Traktacie o UE?

Jaka będzie przyszłość?

Przyszłość NATO rysuje się jasno. Od czasu, gdy powstała NATO, a powody jej powstania scharakteryzował syntetycznie pierwszy Sekretarz Generalny Sojuszu słowami – „trzymać Amerykanów wewnątrz Sojuszu, Rosjan z daleka, a Niemców w ryzach”, wiele się zmieniło. Teraźniejszość i przyszłość NATO można scharakteryzować dzisiaj w formie skrótu PPP – Potrzeba, Potencjał i Pomysł.

Potrzeba, dotyczy miejsca, jakie zajmuje NATO w strukturze bezpieczeństwa europejskiego i światowego. Trudno sobie wyobrazić bezpieczny obszar euroatlantycki, bez obecności Sojuszu Północnoatlantyckiego.

Potencjał, to posiadane przez Organizację możliwości i zasoby. Stanowią je, sprawna organizacja polityczna, szerokie forum dyskusji, konsultacji i współpracy, w tym Euroatlantycka Rada Współpracy (EAPC) oraz program Partnerstwo dla Pokoju oraz sprawne struktury dowodzenia i specjalistyczne formacje wojskowe oraz skuteczny system wczesnego ostrzegania i przeciwdziałania konfliktom.

Pomysł, to przede wszystkim wkład intelektualny Sojuszu w ocenę zagrożeń, sposobów ich ograniczania i obrony przed nimi, który znajduje swoje odzwierciedlenie w dokumentach politycznych i wojskowych. Poczesne miejsce zajmują tu kolejne Koncepcje Strategiczne, które jak pokazuje historia dobrze definiowały i nadal definiują obszary zainteresowania i koniecznego działania NATO.

Sojusz działa w drugim dwudziestoleciu XXI wieku, jako doświadczona, sześćdziesięcioletnia Organizacja. Świeża umysłowo i sprawna fizycznie nie myśli o przejściu w stan spoczynku. Jest w pełni gotowa do reagowania na wyzwania i zagrożenia powodowane istniejącym i ewoluującym środowiskiem bezpieczeństwa.

Przyszłość Polski w NATO, nie jest tak optymistyczna. W NATO bowiem nie wystarczy być, trzeba także coś znaczyć. Muszę niestety przywołać w tym miejscu oczywistą prawdę, że dziś „polska polityka zagraniczna” jest obliczona na odbiorcę wewnętrznego – elektora PiS. To jak będzie więc wyglądała przyszłość i pozycja Polski w NATO zależy głównie od polityki władz naszego kraju. Ta natomiast zależeć będzie od naszej zgody lub jej braku, dla obecnego stylu jej uprawiania. Wierzę głęboko, że naszej zgody na tak sprawowaną władzę nie będzie nigdy. Nie pozwólmy, żeby nasz wspólny dorobek był marnotrawiony dla niezrozumiałego wewnętrznego odwetu na „wrogach”, z których część już nie żyje i nie może się bronić oraz dla konieczności przywracania nam wyimaginowanej „dumy narodowej”. Nie przynosi to Polsce korzyści wewnętrznych i zewnętrznych. Znam środowisko obu NATO i UE i panujący w nich klimat. Jestem przekonany, że dobrze wyobrażam sobie komentarze, jakie wymieniają dziś między sobą zaskoczeni i zdegustowani dyplomaci z państw europejskich. Nie bylibyśmy nimi zbudowani.

W polskim rządzie dominuje ignorancja w sprawach międzynarodowych i niewiedza o potrzebach sił zbrojnych. Lekceważone są także zasady kierowania resortem obrony narodowej. Infantylne wizje, wynikają z postrzeganie działania Sił Zbrojnych z perspektywy gier komputerowych doradcy poprzedniego ministra. Spowodowało to odejścia kolejnych wyższych oficerów, zaprzestanie procesu modernizacji oraz zniechęcanie do kontaktów i współpracy kolejnych sojuszników i partnerów. Znamienne jest trwonienie środków i zasobów resortu na tworzenie prywatnej milicji byłego ministra, nazywanej dla pozoru Wojskami Obrony Terytorialnej. To tylko główne przykłady destrukcyjnych działań Macierewicza i jego otoczenia.

Nie pozwólmy, żeby Polska stawała się pariasem NATO i UE. Nam dla odmiany nie może pozwalać na to nasza obywatelska duma.

[1] Autor, od lutego 1998 do lipca 2004 pełnił służbę dyplomatyczną, w randze I Sekretarza Przedstawicielstwa. Był jednym z doradców ds. obronnych Ambasadora – Stałego Przedstawiciela RP w Radzie Północnoatlantyckiej. Dodatkowo, przez prawie rok był przedstawicielem w Radzie Administracyjnej Centrum Satelitarnego UE.

[2] Madeleine Albright, amerykańska polityk, w czasie prezydentury Billa Clintona sprawowała, jako pierwsza kobieta w historii USA, urząd Sekretarza Stanu. W 2010 roku kierowała zespołem, który opracował raport zatytułowany „NATO 2020. Zapewnione bezpieczeństwo. Dynamiczne zaangażowanie”, znany jako „Raport Albright”

[3] Szerzej na ten temat w artykule na stronie sedno.org „Euro w Polsce. Mity i rzeczywistość”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *