Kilka dni temu, w czasie spotkania towarzyskiego, które jak to się często zdarza zostało zdominowane przez dyskurs polityczny, jeden z jego uczestników wspomniał, że w roku 1970 czytał w paryskiej „Kulturze” esej napisany przez Rosjanina Andrieja Amerlika [1]. Esej ów, pod zachęcającym w tych okresie tytułem – „Czy Związek Sowiecki przetrwa do 1984 roku.” [2], wzbudził jego nadzieję, gdyż prezentował zachęcającą analizę wydarzeń politycznych, jakie miały prowadzić do rozpadu Związku Sowieckiego. Autor starał się także przewidzieć, co nastąpi później i jaki los czeka państwa Bloku Wschodniego. Fragment dotyczący Polski już nie podobał się tak bardzo mojemu rozmówcy.
Zachęcony jego opinią, podjąłem trud odnalezienia eseju. W Internecie znalazłem jednak tylko jedną jego wersję językową – rosyjską. Szkoda, gdyż tłumacz elektroniczny nie jest doskonały. Może więc w kontekście tego, o czym za chwilę napiszę, byłoby pożyteczne dotarcie do polskiego tłumaczenia, lub wykonanie go ponownie.
Wracając jednak do treści eseju Amerlika. Wiele z jego ocen dotyczących przyczyn rozpadu ZSRR nie potwierdziło się. Jednak bardzo ciekawe są jego przewidywania dotyczące państw wyzwolonych spod kurateli Kremla. Autor przewidział ich zbliżenie z Europą i starania o wejście do jej wspólnoty. Jednak dla nas szczególnie znamienne są jego przewidywania dotyczące Polski. Uważał on, że Polska w tej nowej sytuacji wystąpi z roszczeniami terytorialnymi wobec państw byłego ZSRR i tu wymienia Wilno i Lwów. Stwierdza także, że w Polsce zapanuje reżim wojskowo – nacjonalistyczny.
Tutaj dochodzimy więc do sedna. Choć Polska po rozpadzie ZSRR w 1991 roku, co poprzedziła likwidacja Układu Warszawskiego (UW) i Rady Wzajemnej Pomocy Gospodarczej (RWPG), znajdowała się w prozachodniej awangardzie państwa Europy Środkowowschodniej (Czech, Polska, Węgry) [3], to po 24 latach przewidywania Amerlika zaczynają się spełniać. Co prawda nasze roszczenia nie są bezpośrednie, ale pomysł zdobienia polskich paszportów wizerunkami związanymi z Wilnem i Lwowem nie będzie dobrze widziany przez Ukrainę i Litwę. Obecnej władzy brakuje, także politycznej empatii. Jestem ciekaw, w jaki sposób reagowalibyśmy na wizerunki Wrocławia, Gdańska lub Szczecina w paszportach obywateli Niemiec.
Jeśli chodzi o kształt naszego ustroju, to chyba nie mamy złudzeń, w jakim kierunku zmierza Kaczyński, Ziobro, Macierewicz, Błaszczak i cały pisowki establishment. Umizgi wobec środowisk narodowo – radykalnych i jawnie faszystowskich oraz polityka prowadzona w resortach siłowych, nie pozostawiają złudzeń.
Należy nawet także dostrzec twórcze rozwijanie przez obecne władze przewidywań Amerlika. Hasło reparacji wojennych od Niemiec. Antagonizowanie się z UE i jej poszczególnymi państwami. Egzotyczne sojusze polityczne z Wielką Brytanią, Węgrami, a ostatnio Austrią. Pochlebne opinie na temat reżimu Łukaszenki i jego samego. To tylko niektóre z przykładów.
PiS prowadzi bardzo niebezpieczną dla naszego bytu państwowego politykę. Jesteśmy skłóceni niemalże ze wszystkimi. Nie respektujemy podpisanych traktatów i zapisanych w nich wartości. Nie umacniamy sojuszu z UE i europejskimi członkami NATO, a w roli gwaranta naszego bezpieczeństwa widzimy przede wszystkim USA. Zapominamy, że Waszyngton coraz częściej mówi o dominacji spraw wewnętrznych nad problematyką międzynarodową, co zaczyna ten kraj zbliżać do wizji polityki zagranicznej uprawianej przed drugą wojną światową, a więc polityki izolacjonizmu w okresie pokoju. Zapominamy, że USA dopiero w roku 1949 zrezygnowały z tej linii politycznej i że w każdej chwili mogą do niej powrócić lub radykalnie zmniejszyć swoją obecność wojskową w Europie. Ponownie więc szukamy przyjaciół daleko, tworząc sobie kolejnych wrogów blisko.
Reasumując. Wizja Andrieja Amerlika dotycząca Polski, a wyrażona tylko w jednym krótkim zdaniu jego eseju, nie może się podobać. Nie może tym bardziej, że obecna sytuacja w naszym kraju coraz bardziej zaczyna ją uzasadniać. Czy jest szansa na powstrzymanie tego procesu w sposób pokojowy? Czy będzie to możliwe w nadchodzących wyborach? Jeśli PiS nadal będzie ograniczał polityczne możliwości zmiany władzy, może stworzyć bardzo niebezpieczną sytuację, w której grozi nam jak najgorszy scenariusz. Z rozlewem krwi włącznie. Odpowiedzialność spadnie na tych, którzy dzisiaj łamią Konstytucję i doprowadzają do demontażu fundamentu państwa prawa – demokracji. Winni tej sytuacji muszą w przyszłości ponieś odpowiedzialność. W przeciwnym razie ich bezkarność będzie zachęcać następnych.
Historyk, publicysta i dysydent, prześladowany przez władze. Po kilkuletnim pobycie w GUAGach, w roku 1976 został zmuszony do emigracji. Zginął w wypadku samochodowym w 1980 roku w Hiszpanii.
Rok podany w tytule eseju jest oczywiście nieprzypadkowy. Odwołuje się do tytułu książki Georga Orwella „Rok 1984”. Autor eseju nie pomylił się dalece. Procesy zapoczątkowane w 1985 roku przez Michaiła Gorbaczowa, ówczesnego Sekretarza Generalnego Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego (KPZR), zwane „pierestrojką” (przebudową), przyśpieszyły upadek ZSRR i rozpad Bloku Wschodniego.
Ministrowie spraw zagranicznych tych trzech państw zażądali rozwiązania Układu Warszawskiego. Miało to miejsce w czasie spotkania ministrów spraw zagranicznych i obrony państw UW w lutym 1990 roku w Budapeszcie. UW przestał istnieć 1 kwietnia 1991 roku. 28 czerwca 1991 roku taki sam los spotkał RWPG