Co dalej wyborco?

Zdjęcie: pap.pl

Przyszło nam rzeczywiście żyć w ciekawych czasach. Pięć lat dewastacji porządku konstytucyjnego, będącego efektem dążeń prodemokratycznej opozycji w latach PRL, której główne postaci są obecnie wycierane polityczną gumką myszką z kart najnowszej historii Polski. Ową gumką operują polityczni cynicy i podwieszeni pod nich karierowicze. Teraz ten nowy „polityczny establishment” funduje nam kolejne odsłony, których celem jest utrzymanie na urzędzie Dudy. Robią to jednak tak nieudolnie, że co chwila wpadają we własne sidła i potykają się o własne nogi.

Teraz powstaje nowa sytuacja. Nie dzieje się to łatwo i nadal odbywa w warunkach naruszania Konstytucji. Jednak parafrazując powiedzenia z okresu PRL, chcę zapytać siebie i Was: Co dalej Wyborco?

Nadal możemy przyjąć dwie postawy. Ortodoksyjnie-konstytucyjną oraz pragmatycznie-demokratyczną. Obie zależą od kilku czynników, ale sprowadzają się do hamletowskiego dylematu – głosować, albo nie głosować, oto jest pytanie. Byłem zdecydowanym i jednoznacznie wyrażającym swoje opinie, przeciwnikiem udziału w pisowskiej majowej hucpie. Uzasadniałem ją poczuciem przyzwoitości i nadal tak uważam. W tym, co dzieje się obecnie wokół wyborów prezydenta, także dostrzegam konstytucyjno-prawny dylemat. Ale staram się, zadać sam sobie także pytanie: Czy lepiej nie głosować i umożliwić Dudzie trwanie w roli pisowskiego skryby udającego prezydenta, czy podejść pragmatycznie i oddać swój głos na kontrkandydata, być może otwierając drogę do restytucji państwa prawa?

Jeżeli zdecyduję, że koniecznym jest mój udział w głosowaniu zorganizowanym latem, pozostaje mi poszukiwanie odpowiedzi na kolejne pytanie: Na kogo oddać głos? Moje spojrzenie na polską klasę polityczną jest od dawna krytyczne. Nie ma ona zdolności moralnych i intelektualnych dających jej możliwość adekwatnej reakcji na wyzwania współczesności. Mam już dosyć tłustych partyjnych kotów, niemrawych i nieprzydatnych z punktu widzenia oczekiwań społecznych i cywilizacyjnych. Tkwią w warunkach plemiennej wojny, podsycanej uprawianiem historii politycznej, ale także wykluczającym wykorzystywaniem religii i wiary. Obce są mi wszystkie takie postawy. I z prawa i z lewa. Będąc socjaldemokratą wrażliwym na społeczny wymiar rozwoju państwa, nie przyjmuje populistycznej narracji, bez względu z jakiego kierunku ona nadchodzi. Będąc ateistą, w rozumieniu nieuznawania istnienia Boga, a nie walki z tymi, którzy go wyznają, dostrzegam konieczność poszukiwania kompromisu w warunkach świeckiego państwa.

Dlatego chciałbym, żeby prezydentem został ktoś spoza establishmentu politycznego. Otwarty na społeczeństwo obywatelskie, na jego możliwości i potencjał. Jest oczywiście kilka takich osób, ale większość z nich nie kandyduje. Kontrkandydaci Dudy poznali już możliwości, jakie daje im kampania wyborcza prowadzona w warunkach epidemii. Ci, którzy mają coś do powiedzenia, także w obecnych warunkach potrafią to robić.

Od początku kampanii obserwuję z rosnącą uwagą postawę Szymona Hołowni. Nie jest on dla mnie postacią anonimową. Czytuję jego felietony, pomimo że jestem ateistą nie uważam, że jego sposób rozumienia i wyrażania wiary, wyklucza mnie spośród obywateli Polski. Dostrzegam wyraźnie, że katechizm Hołowni pozytywnie odbiega od katechizmu zjednoczonej prawicy, nacjonalistów i innych „Polaków – katolików”. Ponadto, to ktoś zaangażowany społecznie, jednak bez hałasu wokół działalności prowadzonej z wewnętrznej potrzeby, a nie w ramach politycznego marketingu.

Pamiętam Go także ze sceny pod Pałacem Namiestnikowskim, latem 2018 roku w czasie protestu w obronie sądów zorganizowanego przez Akcję Demokrację. Przemawiał wówczas używając prostej narracji i przypominając, jak ważne jest społeczne porozumienie, wspólnota budująca zaufanie i kapitał społecznych. Powtarzał, że potrzeba nam społecznego „kleju”, który nas scali, a polityczny dyskurs nie powinien toczyć się w warunkach konfliktu bliskiego wojnie domowej, ale przy herbacie. I pamiętam jak reagowała wtedy dość licznie zgromadzona młodzież skandując – „chcemy kleju i herbaty”. I tak właśnie myślę i ja – potrzeba nam owego kleju i herbaty. Dlatego coraz uważniej śledzę poczynania Szymona Hołowni w roli kandydata do Urzędu Prezydenta RP. Na tle pozostałych kontrkandydatów Dudy, dostrzegam w nim coraz więcej przekonujących mnie pozytywów. I dlatego coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że nie można odpuścić tych wyborów.

***

Redakcja „Dziennika SEDNO”, którego wydawcą jest Stowarzyszenie Europejska Demokracja – Nadzieja i Otwartość stara się nie ingerować w przekazywane do publikacji materiały. W wyjątkowych przypadkach dokonujemy ich skrótów. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji i korekty, dodawania tytułu, śródtytułów i dokonywania podkreśleń. Prosimy uprzejmie autorów przekazywanych nam materiałów o dbałość o język i formę.

Nie zamieszczamy na naszej stronie materiałów niezgodnych z linią programową Stowarzyszenia określoną w jego Statucie. Nie publikujemy treści, w których stosowany jest język wykluczenia i mowa nienawiści bez względu na to, kogo one dotyczą. Nie publikujemy także materiałów, których celem jest szerzenie ksenofobii, homofobii, rasizmu albo propagowanie nacjonalizmu lub faszyzmu, w każdej ich formie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *