CO NAM ODBIERA ZJEDNOCZONA PRAWICA?

wiadomosci.gazeta.pl

Pomimo, że w naszych protestach, rozmowach i publikacjach zadajemy to pytanie od chwili narodzin obywatelskiego protestu, wymaga ono pełniejszego wyjaśnienia i pokazania ewentualnych następstw. Jesteśmy przecież przekonani, że PiS rujnuje więzi społeczne, cynicznie wykorzystując Polaków w niepotrzebnej wojnie polsko-polskiej, wyniszczającej i tak słabą psychikę narodu rozumianego, jako wspólnoty wszystkich obywateli,. Niszczy cynicznie fundamenty demokracji. Bałamutnie przekonuje swoich zwolenników, że populizm to prawdziwa demokracja odwołująca się do głosu ludu i wyrażana troską o obywatela, który powinien stać ponad prawem, bo to jego wola jest prawem najwyższym. Niszczy podstawy nowoczesnej edukacji, ograniczając tą drogą możliwości rozwoju cywilizacyjnego i tworząc poważne zagrożenia dla przyszłości Polski. Nie podejmuje w sposób poważny i rozważny problematyki ochrony klimatu, czym przyczynia się walnie do degradacji środowiska naturalnego. Odbiera nam nasze bezpieczeństwo, rozumiane jako bezpieczeństwo narodowe i jako bezpieczeństwo obywatelskie i indywidualne. Naraża na katastrofę naszą gospodarkę, która jest przecież bardzo silnie powiązana z wcześniej wymienionymi zjawiskami. Co to jednak oznacza i do czego nas prowadzi? Nie jest możliwe w takim opracowaniu opisanie wszystkich problemów. Skupię się wiec tylko na trzech najbardziej bezpośrednio i codziennie dotykających nas zjawiskach.

Niszczenie więzi społecznych

Trwająca w Polce degradacja więzi międzyludzkich i pogłębiające się podziały, naruszają nawet, tak podstawowe dla wspólnoty, relacje rodzinne. Prowadzi to do poważnych następstw. Rośnie brak zaufania w wielu jego obszarach. Jesteśmy, jako społeczeństwo, podatni na informacje fałszywe (fejk news) i odwołujące się do naszych emocji (postprawda). Pochodzą one nie tylko z ośrodków, będąc narzędziem szerszej wojny informacyjnej prowadzonej z Unią Europejską i NATO. Wiele z informacji o takim charakterze, kierowanych do obu stron wewnętrznego sporu, czy wręcz stron społecznej zimnej wojny, pochodzi z rodzimych mediów. Niestety, są one także chętnie podchwytywane i rozprzestrzeniane w mediach społecznościowych, często bezrefleksyjnie, bez rzetelnej oceny powodowanych nimi skutków. Wszystko to sprawia, że Polska jest oceniania, jako państwo o jednym z najniższych kapitałów społecznych w Europie i co za tym idzie, jako państwo o słabym społeczeństwie obywatelskim.

Czy można coś zrobić w tej kwestii? Kto powinien zacząć proces odnowy społecznej? Teoria podpowiada, że powinny to inicjować i wzmacniać władze wspomagane przez organizacje obywatelskie. Praktyka polska pokazuje, że jest to niemożliwe, gdyż to właśnie władza ponosi główną odpowiedzialność za podsycanie złych nastrojów i zachowań społecznych. Dodam, że nie tylko obecna władza. Uwarunkowania historyczne sprawiają, że w Polsce dużo łatwiej odwoływać się do emocji, niż do meritum programowego politycznego sporu. Przykładem tego są hasła wykrzykiwane przez brunatny tłum w czasie manifestacji nacjonalistów i pseudopatriotów, odnoszące się do „komuny”, „czerwonej hołoty”, ale także zawierające hasła rasistowskie, antysemickie i homofobiczne. Jednak trzeba przypomnieć, że przecież takie słowa wobec przeciwnika politycznego i obywatelskiego padają także z ust najważniejszych osób w naszej Ojczyźnie. „Gorszy sort”, „element animalny”, „gen zdrady”, „komuniści i złodzieje” – to tylko niektóre określenia z bogatego arsenału możliwości. Używa ich Jarosław Kaczyński i jego bezrefleksyjni współpracownicy i zwolennicy. Takiego języka używa także urzędujący prezydent i jego otoczenie. Tworzy to atmosferę przyzwolenia dla mowy nienawiści, która już powoduje ofiary śmiertelne, czego najlepszym przykładem jest zabójstwo prezydenta Gdańska, Pawła Adamowicza. Czego więc powinniśmy oczekiwać od polityków? Niczego nadzwyczajnego. Działań prospołecznych i propaństwowych, a w ich ramach – umiaru, poszanowania zasad debaty publicznej, szacunku dla opozycji politycznej, przestrzegania zasady równości i wolności, poważnego traktowania konsultacji społecznych, poszanowania godności człowieka, respektowania prawa i zasad demokracji, rozsądku, przewidywania następstw i spojrzenia w przyszłość.

Tego jednak powinniśmy oczekiwać także od organizacji obywatelskich i od siebie samych. Popatrzmy obiektywnie na nasze organizacje, na próby tworzenia podstaw do szerszej współpracy, na podejście do proponowanych inicjatyw, na wzajemny stosunek do charakteru naszych aktywności i pomysłów. Oceńmy także, co się dzieje w naszych grupach facebookowych. Czy zawsze odnosimy się do siebie i do głoszonych przez nas poglądów z szacunkiem? Przecież inne zdanie nie musi powodować agresji. Argumentem szczególnie poniżej poziomu debaty, jest pytanie interlokutora, co zrobił dla demokracji oraz ile godzin spędził w ulicznym proteście. Takie pytania prowokują nieuchronnie rewanż w postaci pytania o skuteczność wielogodzinnej, wielodniowej czy już nawet wieloletniej obecności na trotuarach naszych miast. To nie jest już jednak dyskusja, a meritum znika w oparach absurdu. Myślę, że chociaż w naszych środowiskach moglibyśmy spróbować dyskusji z wykorzystaniem argumentów merytorycznych, unikając niepotrzebnych emocji. Tak jednak nie jest i to szkodzi debacie i naszym więzom. Ponadto, dla własnego bezpieczeństwa i czystości meritum, gdybyśmy stosowali zasady i regulaminy naszych grup, dużo łatwiej byłoby nam identyfikować i ograniczać wpływ na naszą debatę tzw. trolli. Mamy więc obowiązek odbudowy więzi społecznych, także w oparciu o odbudowę wzajemnego zaufania. To trudne i długofalowe zadanie musimy jednak zacząć od siebie i swojego najbliższego otoczenia.

Niszczenie podstaw bezpieczeństwa

To problem bardzo szeroki, jego aspekty są wielokierunkowe i złożone. Trzeba jednak podkreślić, że obywatel, który nie czuje się bezpiecznie w swoim państwie nie będzie nigdy w pełni lojalny wobec jego struktur i instytucji. To zjawisko jest powszechne w państwach autorytarnych i dyktatorskich. Ich przywódcy są przeświadczeni o bezpieczeństwie państwa, rozumianego, jako struktura opresji i represji. Jednak ich obywatele mają przeświadczenie o czyhających na nich zagrożeniach, co sprawia, że takie państwo nie może być w pełni bezpieczne, gdyż nie czują się w nim bezpiecznie jego obywatele. Tak przecież było w PRL, gdzie pomimo rozbudowanego aparatu bezpieczeństwa, jedynowładztwa i wydawałoby się silnego protektora i ponadnarodowych struktur wspólnoty, Blok Wschodni jednak upadł.

Dzisiaj zbliżamy się niebezpiecznie do podobnej sytuacji wewnętrznej. Duża część obywateli czuje się zagrożona, a inna duża jego cześć, choć także zagrożona, nie zdaje sobie z tego jeszcze sprawy. Czynniki ustrojowe, ekonomiczne, ekologiczne i społeczne mogą jednak dość szybko stać się akceleratorem wzrostu niezadowolenia i niepokojów społecznych. W warunkach niszczonych od lat więzi społecznych może to prowadzić do poważnego konfliktu wewnętrznego. Niestety, jak uczy historia takich zjawisk, nie można wykluczyć jego krwawego charakteru i jej zabójczych dla wspólnoty obywatelskiej, długotrwałych następstw. Potęgują tę możliwość haniebne wypowiedzi odnoszące się do okrągłego stołu i tak podziwianej w Europie i Świecie – polskiej bezkrwawej rewolucji 1989 roku. Takie szkodliwe wypowiedzi padają także z ust urzędującego prezydenta i jego doradcy Andrzeja Zybertowicza. Zdają się oni nie pamiętać, że w krajach gdzie owa wiosna ludów nie odbyła się bezkrwawo, jej ofiarami padali także ich przywódcy. Na myśl nasuwa się nieodparcie znane przysłowie – „kto sieje wiatr, ten zbiera burzę”. Temu zagrożeniu sprzyja także coraz gorszy poziom edukacji, a także niszczenie autorytetów i wzorców zachowań. W ich miejsce pojawia się kłamliwy kanon kreowany w ramach uprawianej, szczególnie przez obecną władzę, historii politycznej. W mojej ocenie, różni się ona tym od polityki historycznej, że nie interpretuje politycznie istniejących w przeszłości zjawisk i działających postaci, ale je tworzy – nie fizycznie, ale w ich znaczeniu przyczynowo-skutkowym.

Niszczenie środowiska naturalnego

W tej dziedzinie każda władza od początku naszych przemian ustrojowych ma własny katalog grzechów zaniechań i zaniedbań. Nie dostrzegano lub ignorowano poziom emisji CO2. Nie poczyniono długofalowych i nowoczesnych planów dotyczących zapewnienia dywersyfikacji źródeł energii. Nie podchodzono poważnie i na miarę potrzeb średniego państwa europejskiego o znaczących potrzebach energetycznych, do tworzenia i wykorzystania odnawialnych źródeł energii.

To co się jednak dzieje w ostatnim okresie, świadczy już nie tylko o zaniechaniach, ale o rabunkowej i wyniszczającej eksploatacji naszego środowiska. Utrata środków unijnych, podkreślanie roli węgla w naszej energetyce, całkowity brak przyszłościowego myślenia sprawa, że jeśli dalej będziemy iść ta drogą, to za czterdzieści lat Polska nie będzie w ogóle miała gospodarki i problem energetyki rozwiąże się sam. To oczywiście sarkazm, ale jest w nim poważna doza prawdy, przed czym ostrzegają eksperci w dziedzinie ochrony środowiska naturalnego i klimatu. Ta problematyka wymaga jednak głownie ich oceny i opinii.

Cieszy mnie zaangażowanie młodzieży, która w tak prowadzonej polityce klimatycznej dostrzega zagrożenia dla swojej przyszłości. To przecież jej przyjdzie żyć dłużej od nas w warunkach, które dzisiaj my dla niej tworzymy. Widząc jednak bezrozumne zaniechania naszego pokolenia, realizowane w myśl tradycyjnej dla nas zasady „jakośtobędzizmu”, zaczyna ona coraz bardziej tracić i zaufanie i cierpliwość. To dobrze.

***

Jeżeli Polska ma stać się nowoczesnym, demokratycznym i przyjaznym państwem, potrzebne są zdecydowane zmiany w sposobie sprawowania władzy i udziału w życiu politycznym obywateli.. Ta przemiana nie będzie możliwa bez odsunięcia od władzy zjednoczonej prawicy z PiS na czele. Nie będzie ona jednak także możliwa, jeśli nie powstanie odważny, naprawczy i rozwojowy, program polityczno-społeczny, tworzony wspólnie przez partie polityczne i ekspertów, który uzyska społeczną akceptację na drodze demokratycznej debaty. Jako świadome obywatelki i obywatele powinniśmy uczestniczyć w jednym i drugim. Czasu mamy jednak coraz mniej, a problemy narastają każdego dnia. Nie ma więc dzisiaj miejsca na nasze zmęczenie i zniechęcenie.

Stowarzyszenie Europejska Demokracja – Nadzieja i Otwartość stara się nie ingerować w przekazywane do publikacji materiały. Nie dokonujemy ich skrótów. Zastrzegamy sobie jedynie prawo do redakcji, korekty, dodania tytułu, śródtytułów i podkreśleń. Prosimy uprzejmie autorów przekazywanych nam materiałów o dbałość o język i formę.

Nie zamieszczamy na naszej stronie materiałów niezgodnych z linią programową Stowarzyszenia określoną w jego Statucie. Nie publikujemy treści, w których stosowany jest język wykluczenia i mowa nienawiści, bez względu na to kogo one dotyczą. Nie publikujemy także materiałów, których celem jest szerzenie ksenofobii, homofonii, rasizmu albo propagowanie nacjonalizmu lub faszyzmu, w każdej ich formie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *