O EURO W POLSCE RAZ JESZCZE

O Euro pisaliśmy już kilka miesięcy temu, ten temat nie traci jednak swojej aktualności i znaczenia. Powraca zarówno w publikacjach jak i dyskusjach organizowanych przez środowiska zwolenników i przeciwników wejścia Polski do strefy Euro. Jedną z takich dyskusji zorganizowała w Sejmie 18 kwietnia 2018 r. Nowoczesna[1]. Omawiano zarówno pokutujące wciąż w naszym kraju mity, podsycane polityczne przez partie populistyczne i eurosceptyczne, jak i konsekwencje nieprzystąpienia Polski do strefy. Starano się także znaleźć odpowiedź na pytanie, w jaki sposób powinniśmy przekonywać Polaków do Euro.

newsweek.pl

Mity i ich źródła

Mitów powielanych w Polsce i przywoływanych na podstawie opinii, jakie pojawiły się po wprowadzeniu Euro w państwach Unii Europejskiej jest nie mało. Powstały często na początku funkcjonowania europejskiej waluty, a ich przyczyny były często prozaiczne. Jednak skutki owych opinii pokutują do dziś i są wykorzystywane przez cynicznych populistów. Jednak nie tylko. Niektóre z owym mitów podsycają instytucje finansowe korzystające na różnicach kursowych, na przykład banki. Również władze, takie ja obecne w Polsce obawiają się przyjęcia Euro, bo to utrudni im rozdawnictwo, a jego negatywne skutki społeczne będą rozmywane. Jak widomo w Polsce, która niestety nie cieszy się dużym potencjałem społecznym, nic nie jest tak realne jak mit.

Przejdźmy więc do omówienia najważniejszych mitów dotyczących europejskiej waluty oraz udziału w jej strefie Polski. Niektóre z nich staramy się omówić w blokach, gdyż to ułatwi dostrzeżenie wzajemnych powiązań pomiędzy nimi.

1. Wejście do strefy Euro spowoduje wzrost cen.

Poświęcamy temu zagadnieniu szczególne miejsce, gdyż właśnie z tego mitu najczęściej starają się korzystać populiści, strasząc i ostrzegając przed wejściem do strefy Euro. Na wstępnie należy przyznać, że obawa wzrostu cen zawsze istnieje. Nie należy jednak opierać decyzji na samej obawie. Należy zobaczyć, jak z tym problemem poradziły sobie kraje, które przyjęły dotychczas Euro i wdrożyć takie same rozwiązania u nas.

Po pierwsze, sprzedawcy w okresie co najmniej pół roku od wprowadzenia Euro (w wielu państwach ten obowiązek utrzymano przez rok), mieli obowiązek wystawiania cen towarów w walucie narodowej i w Euro. Jak wiadomo przelicznik jest sztywny, obywatel miał więc bardzo łatwą drogę do oceny czy ceny wzrosły. W niektórych krajach posunięto się nawet do podawania trzech cen: w walucie narodowej, w Euro po przeliczeniu ceny po sztywnym kursie, oraz ceny proponowanej przez sprzedającego. To skutecznie zniechęcało do podwyżek, gdyż działał mechanizm konkurencji.

Po drugie, zastosowano wiele mechanizmów kontroli instytucjonalnej i społecznej. Do tego procesu włączyły się media, które informowały o przypadkach nieuczciwego podniesienia cen. Tej metody producenci i handlowcy nie mogli ignorować, gdyż ewentualne nagłośnienie takich praktyk mogło odbijać się niekorzystnie na ich pozycji.

Po trzecie, niektóre z państw wprowadziły mechanizmy penalizacji nieuczciwych praktyk. Producent, handlowiec czy usługodawca, w przypadku nieuzasadnionej podwyżki cen mógł być ukarany wysoką grzywną.

Po czwarte, zwiększono produkcję monet o nominałach 1 i 2 Eurocenty, co uniemożliwiło uciekanie w praktyki podnoszenia cen z wykorzystaniem tłumaczenia, że brak owych nominałów utrudnia dokładne rozliczenia w gotówce.

Po piąte wreszcie, w niektórych krajach obywateli wyposażono w proste urządzenia do przeliczania cen i ich kontroli. Było to szczególnie przydatne dla ludzi starszych.

Reasumując, nie prawdą jest, że wprowadzenie Euro prowadzi automatycznie do wzrostu cen. Ich kontrola i reakcje na przypadki nadużyć zależeć będą w dużej mierze od naszej, obywatelskiej kontroli. W roku 2002 do strefy przystąpiło 12 państw i tylko w dwóch z nich zanotowano wzrost cen, który wywołał protesty społeczne. Były to Niemcy i Włochy. Jednak wzrost cen był spowodowany tylko i wyłącznie nieuczciwością sprzedawców i usługodawców, którzy nadmiernie podnosili ceny drobnych artykułów. To stąd właśnie pochodzi nazwa „efekt cappuccino”. Cappuccino przed wprowadzeniem Euro kosztowało we Włoszech (w przeliczeniu na Euro) 70 Euro centów, w 2002 roku cena wzrosła do 1 Euro. Sytuacja ta jednak z czasem uległa stabilizacji i dzisiaj już nikt nie podnosi tego problemu. Nikt, poza przeciwnikami wspólnej, europejskiej waluty.

2. Szybszy wzrost cen, w stosunku do wzrostu wynagrodzeń.

Ten mit nie jest popierany żadnymi argumentami ekonomicznymi i stanowi konstrukcję czysto demagogiczną. Przecież mechanizmy powodujące wzrost cen i wzrost wynagrodzeń pozostają takie same. Czy ktoś z nas obawiałby się, że wprowadzenie w Polsce dolara amerykańskiego, jako waluty, spowoduje takie zjawisko?

Według opinii ekonomistów badających strefę Euro, zauważalny jest w niej wzrost wynagrodzeń niepowodowany wzrostem cen. Ten mit ma ścisły związek z mitem pierwszym, który został obszernie omówimy powyżej.

Podsumowując, państwa strefy Euro nie podlegają innym prawom ekonomii, niż te obowiązujące poza strefą. Argument stanowiący treść mitu nr 2 jest także wygodny niektórym rządom niechętnym europejskiej walucie. Dotyczy to także obecnej władzy w Polsce, co zostanie wyjaśnione w dalszej części.

3obieg.pl

3. Wejście do strefy Euro ograniczy naszą suwerenność, w tym suwerenność gospodarczą.

Mit odwołujący się do naszych historycznych obaw o zdradę i niepewność sojuszy. Wynika on także z naszych narodowych kompleksów. Nie wszyscy potrafimy czuć się jednocześnie Polakami i obywatelami Unii Europejskiej, co przecież wynika z naszego w niej członkostwa. Dzisiaj potrzeba nam odwagi i przeświadczenia o korzyściach związanych z postępującą integracją, w tym z uczestnictwem w strefie Euro. Przecież, gdybyśmy kierowali się tylko obawami, w 2004 roku nie weszlibyśmy do Unii, a wcześniej w roku 1999 do NATO. Uczestnictwo w każdym sojuszu czy porozumieniu wielonarodowym wymaga od państwa członkowskiego przestrzegania zasad organizacji.

Przeciwnicy zawsze będą mówić o ograniczeniach, w tym o ograniczeniu suwerenności. Zwolennicy wskażą jednak, że to nie utrata suwerenności, ale jej przesunięcie z polityki wewnętrznej do obszaru polityki wspólnotowej. Przecież wstępując do UE nie przyjmujemy na siebie obowiązku ślepego wykonywania dalszych poleceń czy decyzji pozostałych uczestników. Doświadczenie pokazuje nawet, że obecność w strefie sprawia, iż wpływ na jej decyzje może być większy niż wynikający jedynie z poziomu gospodarki państwa. Każde państwo ma takie same prawa i obowiązki i tylko od jego polityki zależy jego pozycja i wpływ na podejmowane decyzje. Pozycja ta zależy także w dużej mierze od honorowania zasad generalnych. Przypomnijmy, że zostały one określone w Karcie Praw Podstawowych.

Ponadto, brak naszej obecności w strefie, to brak naszego uczestnictwa w pracach dotyczących ustaleń zasad strefy. W tej części prac ECOFIN, nie uczestniczą państwa spoza strefy. To właśnie stanowi ograniczanie naszej suwerenności w sprawach dotyczących przyszłości Euro, które już zobowiązaliśmy się przecież przyjąć. Czym dłużej zwlekamy, tym więcej decyzji zapada w tym Komitecie bez nas, a to coraz mocniej uzależnia nas od dzisiejszych ustaleń, które będziemy zmuszeni zaakceptować w momencie wejścia. Przecież nie zmienialiśmy zasad UE, decydując się na przystąpienie do niej, podobnie jak nie negocjowaliśmy treści Traktatu Waszyngtońskiego w czasie procesu akcesji do NATO.

4. Dzisiaj nie jest korzystny moment na przyjęcie Euro, gdyż nie jesteśmy formalnie przygotowani. Ekonomicznie i ustrojowo.

Większość uznanych konstytucjonalistów uważa, że nie musimy zmieniać w tym celu Konstytucji. Przeciwnicy powołują się na zapisy dotyczące naszej narodowej waluty i roli banku centralnego (NBP). Zwolennicy pokazują, że banki narodowe nie zniknęły z państw strefy. Wypełniają one po prostu inne funkcje, jednak są nadal potrzebne. Zwolennicy wskazują także na treść Art. 90 Konstytucji, który umożliwia przekazania niektórych kompetencji organów władzy państwowej, organizacji międzynarodowej lub organowi międzynarodowemu.

Wszystko zależy więc dzisiaj od determinacji obecnej większości parlamentarnej. Wydaje się, że wokół projektu „Polska w strefie Euro”, bez większego trudu udałoby się stworzyć większość 2/3 obecnego Sejmu. To także od polityki obecnego rządu zależy spełnienie kryteriów ekonomicznych. Jednak, co zostanie wyjaśnione w dalszej części opracowania, dla rządu zjednoczonej prawicy, utrzymywanie złotówki jest bardzo wygodne.

5. Nie powinniśmy wchodzić do strefy Euro, do momentu zrównania poziomów rozwoju. Ponadto przyjęcie Euro spowoduje spadek wzrostu gospodarczego.

To kolejny mit bez merytorycznego uzasadnienie. Przecież do strefy przystępują państwa o różnicowanym poziomie rozwoju. Decyduje spełnienie kryteriów.

Ekonomiczne i polityczne mechanizmy wzrostu pozostają takie same. Strefa nie hamuje rozwoju poszczególnych państw, a wręcz przeciwnie. Odnotowywany jest w niej stały wzrost. Ocenia się, że przystąpienie Polski, będzie sprzyjało wzrostowi naszego PKB o 7% w okresie dekady. Pamiętajmy, że znikną różnice kursowe, które maja czasami zgubny wpływ na rozliczenia, szczególnie w przypadku płatności odroczonych.

Kierowanie mechanizmami wzrostu gospodarczego, każde państwo strefy zachowuje w swoim ręku. Nie można więc ewentualnych wewnętrznych problemów gospodarczych utożsamiać z przyjęciem Euro, choć to oczywiście silna pokusa do tłumaczenia przez władze jej własnej nieudolności.

6. Przywoływanie przypadku Grecji, jako argumentu na rzecz waluty narodowej.

Przeciwnicy Euro twierdzą, że Grecja posiadając własna walutę, mogłaby sięgnąć po mechanizm dewaluacji. To argument z gruntu fałszywy. Przecież, to polityka wewnętrzna Grecji doprowadziła do kryzysu i niemalże bankructwa państwa. Utrzymywanie drachmy nic by tutaj nie zmieniło. Drastyczność sytuacji Grecji wynikała bowiem z poważnego zadłużenia zagranicznego i braku zgody wierzycieli na dalsze zgubne działania. O ile z długiem wewnętrznym państwo może próbować sobie radzić, o tyle wierzyciela zagranicznego oszukać się nie da, gdyż są mechanizmy zabezpieczające jego roszczenia. Przywoływany więc przez przeciwników Euro argument możliwej dewaluacji waluty narodowej, w tym przypadku nie odniósłby efektu.

Jak powinniśmy odkłamywać mity?

Nie można popełniać błędu pouczania. Czeka nas wszystkich trudna i mozolna praca edukacyjna. Pamiętajmy, że powtarzane mity doprowadziły do sytuacji, w której już ok. 50% Polaków jest przeciwnych naszemu wejściu do strefy Euro. Rozmowa o Euro, jest więc rozmową o naszych lękach i nadziejach. Rozbudzajmy więc nadzieję. Odwołujmy się do aspiracji naszych obywateli. Nie mówmy głównie o sprawach odległych dla przeciętnego Polaka. Co możemy więc robić?

tvn24.pl

Po pierwsze, odwołujmy się do rozsądku. Wskazujmy na realny wzrost wartości wynagrodzeń i emerytur, wynikający ze sztywnego kursu, a co za tym idzie stabilności cen towarów i usług. Przypominajmy, że z tego samego powodu będzie to miało wpływ na cenę kredytów. Także wypoczynek, coraz częściej organizowany za granicą, będzie tańszy i bardziej bezpieczny ekonomicznie. Pokazujmy także, że wejście do strefy ograniczy ryzyko podejmowania przez władzę decyzji nieprzemyślanych i populistycznych, które doraźnie mogą nieść indywidualne korzyści, ale w perspektywie będą prowadzić do kryzysu gospodarczego, obciążającego nas wszystkich. Pokazujmy także na przykładach, że wielu posłów partii populistycznych, swoje oszczędności lokuje nie w złotówkach, ale w Euro. To przykład hipokryzji.

Po drugie, odwołujmy się do aspiracji naszej młodzieży. Wskazujmy na ułatwienia w kontaktach z ich rówieśnikami w państwach Unii. Także te wynikające z programów wymiany uczniów i studentów. Podnośmy także argument ekonomiczny ich funkcjonowania zawodowego i ułatwień w alokacji, związanej ze zamianami miejsca pracy.

Po trzecie, odwołujmy się do naszych społecznych ambicji. Wskazujmy, że strefa pozwoli nam na realizację naszych państwowych aspiracji. Znajdziemy się przecież w klubie mającym wpływ na decyzje europejskie, także w ich znacznie szerszym kontekście.

Podsumowanie

Z opinii, jakie pojawiają się coraz częściej w czasie trwających dyskusji, wyłania się jednoznaczny obraz. Polska i jej obywatele zyskują na wejściu do strefy Euro. Korzyści, wynikające z doświadczeń z obserwacji państw strefy, przywoływane także w niniejszym opracowaniu wydają się ewidentne.

Ponadto, przeciwnikom trudno jest bronić mitów wobec praktyki ekonomicznej i społecznej, państw które zdecydowały się na udział w strefie. Takich państw w Europie jest już 25 i nie wszystkie one są członkami UE. Przypomnijmy, że obecnie 19 państw Unii znajduje się w strefie. Siedem kolejnych jest zobowiązanych do jej przyjęcia: Bułgaria, Chorwacja, Czechy, Polska, Rumunia, Szwecja i Węgry. Członkami na mocy podpisanych umów są także państwa spoza UE – Monako, San Marino, Watykan i Andora. Dwa państwa przyjęły Euro na zasadzie decyzji jednostronnej – Czarnogóra[2] i Kosowo. Mieszkańcy państw z walutą europejską są zadowoleni, a ich możliwości rozwojowe zyskały na tej decyzji. Dania, jedyne państwo Unii, które zdecydowało w referendum, że nie przyjmie Euro (nie biorę już pod uwagę Zjednoczonego Królestwa z powodu Brexitu), utrzymuje jednak sztywny kurs korony duńskiej do Euro.

Należy podkreślić, że strefa Euro stała się także strefą stabilności, która sprzyja rozwojowi społeczno-gospodarczemu. Dalsze oczekiwanie władz i uzasadnione jedynie politycznie zwlekanie, działa na nasza niekorzyść. Wynika to z ryzyka kursowego, które w czasie szoku kursowego w 2008 roku przyniosło straty obywatelom i firmom prywatnym. Według danych straty firm sięgnęły prawie 2 mld zł. Wiele z nich upadło, co przyniosło kolejne straty, tym razem dla budżetu, a więc także dla sfery publicznej. Mniejsze były wpływy z VAT, CIT i PIT.

Czy Polska będzie zdolna do wykorzystania swojej szansy wynikającej z dobrej koniunktury gospodarczej? Czy potrafimy oszczędzać w czasie bumu, żeby posiadać środki na czas recesji? Czy środki rozdamy teraz, dla realizacji krótkotrwałych celów politycznych? Takich pytań jest wiele. Przedstawiciel ministerstwa finansów, wiceminister Leszek Skiba nie potrafił odpowiedzieć na pytanie, co robi rząd w sprawie naszego wejścia do strefy. Chwalił strefę i podkreślał jak ważna dla Polskiej gospodarki jest jej stabilność, ale unikał odpowiedzi i deklaracji. Jak powiedział jeden z uczestników dyskusji, przedstawiciel rządu był jedynym, który nie odniósł się wprost do postawionego przed nim problemu. Nie odpowiedział także na pytanie uzupełniające, jakie widzi korzyści w zwlekaniu z podjęciem działań na rzecz przyjęcia waluty europejskiej.

W jego imieniu odpowiedzieli dwaj przedstawiciele biznesu. Stwierdzili zgodnie, że żadne przyczyn ekonomiczne nie uzasadniają tej zwłoki. Przynosi ona jedynie straty i skazuje nas na brak udziału w ustaleniach dotyczących polityki strefy Euro. Są to więc jedynie przyczyny polityczne, wynikające z obaw rządu o skutki polityki rozdawnictwa społecznego. Otóż, pozostając poza strefą Euro, rząd ma większe możliwości przerzucania skutków swoich błędnych decyzji na społeczeństwo. Stopniowa inflacja jest mniej widoczna dla obywateli, niż konieczna w takim przypadku w strefie Euro podwyżka wszystkich podstawowych cen i być może obniżka świadczeń i pensji (przykład grecki). A to przekłada się na wynik wyborczy, który jest głównym kryterium politycznych ocen i decyzji.

Zwracano także uwagę na zagrożenia pozostawania poza strefą Euro. Z jednej strony możliwe osamotnienie w przypadku wystąpienia elementów wojny gospodarczej. Z drugiej znalezienie się poza możliwościami szybszego rozwoju i pozostania państwem mniejszej prędkości. Co prawda Francja nie przekonała na razie Niemiec, ale nie wiadomo, jak długo taka sytuacja się utrzyma.

Na zakończenie, chciałbym dodać, że strefa Euro to nie tylko model ekonomiczny. To bardzo ważny model polityczny. Naruszanie wartości UE i strefy Euro przez państwa spoza strefy, tak jak ma to miejsce w przypadku Polski i Węgier, będzie do siebie zbliżało państwa strefy. Jak stwierdził jeden z uczestników dyskusji – „otworzyło się okno zmiany”, określone jako możliwość powstania modelu Europy dwóch prędkości. Jeśli nie będziemy potrafili i chcieli skorzystać z tej szansy, będzie to miało poważny wpływ na nasze bezpieczeństwo, nie tylko ekonomiczne.

[1] Debata Polska w strefie euro?, 18 kwietnia 2018 r. Sala Kolumnowa Sejmu RP.

[2] Czarnogóra, która jeszcze w ramach Federacyjnej Republiki Jugosławii manifestowała swoją niezależność od Serbii, już na początku XXI w. przyjęła, jako swoją walutę markę niemiecką (DM). Naturalną koleją rzeczy, w 2002 roku zamieniła ja na Euro.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *